Jakie godziny są najlepsze dla snu?

Kategorie: 

Źródło: medicaldaily.com

Na horyzoncie maluje się kolejny kryzys wychowawczy dla wielu rodziców, którzy wyznają powiedzenie "Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje". Co weekend byliście brutalnie ściągani z łóżka o szóstej rano przez mamę, tatę, babcię czy dziadka? Możecie mieć do nich pretensje o zaburzenie funkcjonowania waszego organizmu! Jest to oczywiście aspekt humorystyczny, a całą notkę polecam traktować z przymrużeniem oka.

 

Badania opublikowane ostatnio w "Psychology Today" stwierdzają, że osoby śpiące do godzin popołudniowych czerpią z tego profity. Szczególnie, gdy wyrobiony mają nawyk wylegiwania się w łóżku, miast zrywania się nagle i gwałtownie równo z pierwszym dźwiękiem budzika. 

 

Jakie mają być zalety naszego łóżkowego lenistwa? Pomijając dobre samopoczucie mowa tu o poprawie pamięci, a nawet zwiększonej innowacyjności i kreatywności! Niestety kłania się tutaj pewien problem związany z funkcjonowaniem naszego społeczeństwa, który utrudnia realizację tych, dla wielu obrazoburczych, założeń.

 

Przyjmujemy, że najlepszą porą na sen są godziny między 23-7 (sam autor grzeszy w ten sposób dzień w dzień), a w Polsce sam tryb szkolny czy pracowniczy jest z tym systemem z reguły silnie sprężony. Są przesłanki, że niekoniecznie odpowiada to naszemu organizmowi i w przypadku dużej części z nas zaniża efektywność działania. Preferowanym czasem rozpoczęcia codziennego funkcjonowania są okolice 10 rano, przykładem stosowania się do takich rozwiązań jest część szkół w Wielkiej Brytanii. 

 

Jest jednak grupa ludzi, która ma odrobinę ułatwioną sprawę. Mowa tutaj o nocnych markach, których zegar biologiczny funkcjonuje kompletnie inaczej, niż przyjmowany tradycyjnie w ramach społecznych. Ludzie, którzy sprawniej egzystują nocą, starają się z reguły dostosować grafik do swych potrzeb tak, aby mieć możliwość odespania pracy i wstają dopiero w okolicach godzin popołudniowych. Sam ten fakt skutkuje wzrostem ich funkcjonalności, a co za tym idzie i kreatywności. Niestety, jeśli ta konkretna grupa nie ma możliwości zaspokojenia swoich potrzeb, cóż... Wedle wielu naukowców lepiej, żeby jednak miała.

 

Reasumując powinniśmy brać przykład z pana prezydenta Andrzeja Dudy w celu osiągnięcia zadowolenia w swoim życiu. Ale czy jednak na pewno? Nie bez powodu ta notka nie dostaje podkładki w postaci źródeł (stąd prośba o podchodzenie do niej z dystansem), nie udało mi się dotrzeć do samych prac naukowych na temat snu, bazuję głównie na czytywanej przeze mnie publicystyce, która często temat podnosi.

 

Moim zdaniem kwestia snu jest zbyt silnie zindywidualizowana, aby można było nałożyć na nią tak suche schematy, ramy. Osobiście czuję się źle i wstaję przysłowiową lewą nogą, jeśli budzę się później niż o 9 rano, nawet jeśli śpię w efekcie raptem 3-4 godziny. W tym przypadku doceniam jednak możliwość wylegiwania się przez kwadrans czy dwa, faktycznie wpływa to na mnie pozytywnie. Samo przeciwstawienie sobie dwóch sposobów poprawnego funkcjonowania (23-7 vs 7-23) daje nam trochę do myślenia w kwestii możliwej ilości korzystnych scenariuszy. Jeśli jednak wiecznie wstajemy źli czy sfrustrowani to może warto pochylić się nad własnym zegarem biologicznym i spróbować, choć minimalnie, dostosować życie do jego potrzeb?

 

Ocena: 

5
Średnio: 5 (1 vote)

Skomentuj