Wrzesień 2019

Słuchanie śpiewu ptaków bardziej uspokajające od używania aplikacji do medytacji – zaskoczeni?

Naukowcy postanowili skonfrontować ze sobą moc uspokajającą aplikacji mobilnej stworzonej do medytacji ze słuchaniem śpiewu ptaków. Wyniki badania przeprowadzonego na Uniwersytecie Walnut Unlimited sugerują, że najwyższej jakości odprężenie osiągniemy poprzez realistyczne doświadczanie natury. Wystarczyło zaledwie 60 sekund, aby to ustalić.

Badacze porównali ze sobą efekt relaksacyjny 60 sekund bezczynnego siedzenia w ciszy, słuchania nagrania śpiewu ptaków lub korzystania z jednej z popularnych aplikacji do medytowania. W przypadku osób słuchających odgłosów wydawanych przez ptaki przekonanie o zrelaksowaniu wzrosło aż o 10% – w przypadku używania aplikacji do medytacji efekt był właściwie niezauważalny.

„Słuchanie dźwięków przyrody daje nam możliwość oderwania się od codziennego stresu i napięcia” – twierdzi dr Eleanor Ratcliffe z Uniwersytetu Surrey – „Dźwięki te są interesujące dla naszego mózgu, przez co z łatwością może się na nich skupić bez nadmiernej stymulacji. Istnieje wiele dowodów naukowych wskazujących na to, że przebywanie w otoczeniu przyrody dobrze wpływa na nasze samopoczucie”.

Zdaniem specjalistów podobnie relaksująco co śpiew ptaków działają na nas odgłosy lasu, na przykład szum i szelest liści. Efektu tego nie osiągniemy poprzez nasłuchiwanie chaotycznego gwaru ulicznego, gdzie dźwięki posiadają znacznie większe natężenie.

Aplikacja do medytacji poniosła klęskę w konkurencji dotyczącej relaksu, co jednak ciekawe, okazała się bardziej skuteczna w obniżaniu poziomu stresu i stanów lękowych. W tym przypadku nasłuchiwanie odgłosów przyrody zmniejszyło stres uczestników średnio o 24%, a używanie aplikacji do medytacji o 39%.

 

 

Dieta bezglutenowa jest droga i nie przynosi żadnych korzyści zdrowotnych, informują naukowcy

Badanie opublikowane w czasopiśmie naukowym Gastroenterology udowodniło, że dieta bezglutenowa stosowana przez osoby, które nie chorują na celiakię, nie ma żadnego sensu. Spożywanie produktów spożywczych bez glutenu to jedynie zbędne obciążenie dla budżetu domowego, które nie przyniesie nam żadnych korzyści zdrowotnych.

Naukowcy z Uniwersytetu Sheffield w Anglii postanowili nieco ostudzić zapał osób, które uległy modzie na odżywianie się bez glutenu. Po sporządzeniu wniosków specjaliści informują wprost, że nie ma żadnych negatywnych skutków spożywania glutenu, jeśli nie chorujemy na celiakię, która jest dość rzadką chorobą – cierpi na nią jedna na stop osób.

 

Celiakia, inaczej nazywana chorobą trzewną, dotyczy trwałej glutenozależnej enteropatii jelita cienkiego. Choroba autoimmunologiczna o podłożu genetycznym powoduje nietolerancję glutenu – białka zapasowego, które znajduje się w różnego rodzaju zbożach, przede wszystkim w pszenicy, życie oraz jęczmieniu. Są to bardzo popularne składniki, które występują w większości makaronów, wypieków, płatków śniadaniowych czy po prostu w pieczywie.

 

Mąka pszenna to również często stosowany zagęszczacz do sosów, produktów mięsnych oraz deserów. Z tego powodu producenci żywności mają naprawdę duże pole do popisu, jeśli chodzi o tworzenie bezglutenowych alternatyw wszystkich produktów spożywczych.

W Stanach Zjednoczonych rynek produktów bezglutenowych osiągnął wartość 2,7 mld dolarów, co wydaje się ogromną wartością, gdy mamy jednocześnie informacje o tym, że na celiakię choruje jedna na sto osób. Dieta bezglutenowa stała się po prostu modna, co szybko wykorzystali producenci żywności.

 

Wiele ludzi decyduje się na przejście na dietę bezglutenową w nadziei na to, że pomoże ona im w odchudzaniu. Także ten pogląd obalili naukowcy – okazuje się wręcz, że jedzenie bezglutenowe może spowolnić proces spalania tkanki tłuszczowej. Dzieje się tak dlatego, że produkty bez glutenu są bardziej przetworzone, posiadają mniej błonnika i substancji odżywczych, a za to więcej tłuszczu oraz cukru.

 

Dodatkowe wnioski na temat stosowania diety bezglutenowej to wyraźnie wyższy koszt codziennych zakupów spożywczych. Badacze oszacowali, że ceny produktów bez glutenu są zwykle wyższe o 139% względem konwencjonalnych produktów.

 

 

Problemy finansowe wyraźnie przyspieszają procesy starzeniowe w organizmie

Niedawno przeprowadzone badania wykazały, że nawet cztery lata zmagania się z problemami finansowymi mogą skutkować przyspieszonym starzeniem się organizmu. Zwykle osoby posiadające gorszą sytuację materialną wykazują słabsze funkcjonowanie poznawcze, a w ich krwi znajduje się wyższy poziom markerów zapalnych CRP i IL-6.

Starzejące się zachodnie społeczeństwa wymagają ponoszenia większych kosztów opieki zdrowotnej osób w podeszłym wieku, co często okazuje się niemożliwe do zrealizowania. Z tego powodu coraz więcej mówi się na temat tzw. „zdrowego starzenia”, które polega na podejmowaniu działań profilaktycznych przeciw rozwojowi chorób przewlekłych. W wyniku tego naukowcy z Uniwersytetu w Kopenhadze przeprowadzili badania mające ustalić, w jaki sposób problemy finansowe mogą wpływać na procesy starzeniowe zachodzące u osób w średnim wieku.

 

Przebadano 5575 osób w średnim wieku, z których 18% doświadczyło ubóstwa w latach 1987-2008. Za słabą sytuację materialną uznano dochody o 60% mniejsze od średniej krajowej. Badano starzenie się uczestników, analizując ich funkcjonowanie poznawcze oraz kondycję fizyczną, np. zdolności wydolnościowe oraz siłowe.

W trakcie badań naukowcy odkryli, że osoby, które przez co najmniej 4 lata żyły w złej sytuacji materialnej, wykazywały znacznie gorszy stan zdrowia, a w pobranych próbkach krwi pacjentów znaleziono wyższy poziom markerów stanu zapalnego. Wysoki poziom CRP i IL-6 jest łączony z wieloma infekcjami i chorobami przewlekłymi, takimi jak nowotwory.

 

Co ciekawe, badacze ustalili, że krótkoterminowe problemy finansowe u osób w młodszym wieku nie miały właściwie żadnego efektu przyspieszającego starzenie się organizmu. Zatem najdotkliwiej trudną sytuację ekonomiczną odczuwały osoby, które przekroczyły już czterdziestkę.

Warto zwrócić uwagę na pewne ograniczenia, które mogły wpłynąć na uzyskane wyniki, niekoniecznie odpowiadające prawdzie. Przykładowo nie brano pod uwagę chorób niezwiązanych z ubóstwem, które mogły wpływać zarówno na złą sytuację materialną, jak i przyspieszone starzenie się organizmu.

 

 

 

Wzrasta antybiotykoodporność u zwierząt hodowanych na mięso

Naukowcy odkryli niepokojące zjawisko rosnącej antybiotykoodporności zwierząt hodowanych w krajach o niskiej i średniej zamożności. Według danych w ciągu ostatnich 20 lat odporność bydła na antybiotyki uległa podwojeniu. Tendencja ta może mieć poważny wpływ na zdrowie osób spożywających pokarmy pochodzenia zwierzęcego.

Bakterie wykazują rosnące zdolności adaptacyjne do nieprzyjaznych warunków, coraz lepiej opierając się działaniu dotychczas stosowanych antybiotyków. Zjawisko to jest tak samo niebezpieczne dla ludzi, jak i dla zwierząt, także tych, które stanowią nasze źródło pokarmu – świń, bydła oraz drobiu.

 

Badania wykazały, że większość hodowców leczy zwierzęta przeznaczone na ubój tymi samymi antybiotykami, którymi leczy się ludzi. Naukowcy są zdania, że spożywając nafaszerowane lekami mięso, sami możemy doświadczyć późniejszych problemów w leczeniu chorób zakaźnych, szczególnie tych dotyczących układu oddechowego.

 

Aż 73% wszystkich antybiotyków jest wykorzystywane w leczeniu zwierząt hodowlanych. Produkcja mięsa stale rośnie, także w krajach o niższych dochodach. Na podstawie danych ustalono, że od 2000 roku produkcja mięsa w Afryce wzrosła o 68%, w Azji o 64%, a w Ameryce Południowej o 40%. Przekłada się to bezpośrednio na wzrost liczby leków stosowanych przy hodowli zwierząt.

Przeanalizowano 901 badań epidemiologicznych, w których skupiono się na ewolucji szeroko rozpowszechnionych bakterii, takich jak Salmonella, Campylobacter, Staphylococcus czy Escherichia coli. Odkryto w ten sposób, że najsilniejsze przypadki oporności na leki występują u zwierząt hodowanych w Indiach oraz północno-wschodnich Chinach, tuż za nimi w Kenii, Urugwaju i Brazylii. Niestety, wiele z tych krajów to jednocześnie główni eksporterzy mięsa.

Hodowcy stosują takie ilości leków ze względu na opłakane warunki hodowlane zwierząt, a także po to, by stymulować je do jeszcze szybszego przybierania na wadze. Najczęściej wykorzystywane substancje to tetracyklina, sulfonamid czy penicylina – to właśnie przeciw nim bakterie rozwinęły największą odporność. W latach 2000-2018 liczba leków przeciwdrobnoustrojowych, na które uodporniły się bakterie atakujące bydło, wzrosła dwukrotnie. W przypadku kurczaków i świń oporność bakterii uległa potrojeniu.

 

 

Według badań jedzenie grzybów zmniejsza ryzyko raka prostaty

Naukowcy z Japonii odkryli zaskakujący związek pomiędzy regularnym spożywaniem grzybów a zmniejszonym ryzykiem zachorowania na raka prostaty. Chociaż póki co udowodniono jedynie niewielką korelację, badacze pragną dokładniej zgłębić ten temat w kolejnych eksperymentach i analizach. Co zatem wiemy na pewno?

Sposoby leczenia raka prostaty są stale doskonalone, jednak mniejsze postępy osiągamy w działanach profilaktycznych. Być może przełomowe okaże się odkrycie japońskich naukowców, którzy znaleźli korelację pomiędzy regularnym spożywaniem grzybów a niższym ryzykiem zachorowania na ten typ nowotworu. Wnioski opublikowano w czasopiśmie naukowym Journal of Cancer.

 

Już przegląd badań z 2012 roku wykazał, że niektóre grzyby zawierają związki o właściwościach przeciwnowotworowych, przeciwcukrzycowych i przeciwzapalnych. Jednak dopiero w niedawno przeprowadzonym badaniu o podobnej tematyce wzięli udział ludzie. Zdaniem naukowców, zdołano w ten sposób udowodnić, że spożywanie grzybów wzmacnia odpowiedź immunologiczną organizmu na komórki rakowe, zapobiegając w ten sposób powstawaniu raka prostaty oraz jego nawrotom.

Do badania wykorzystano dane medyczne na temat ponad 36 tysięcy Japończyków w wieku od 40 do 79 lat, których stan zdrowia nadzorowano przez średnio 13 lat. Informacje o stanie zdrowia zawierały m.in. historię chorobową, poziom aktywności fizycznej, dane o paleniu i spożywaniu alkoholu czy poziomie wykształcenia. Każdy z uczestników został przypisany do jednej z pięciu grup, które rozróżniono na podstawie spożycia grzybow:

  • 6,9% uczestników nie jadło grzybów wcale;
  • 36,8% jadło grzyby 2-3 razy w miesiącu;
  • 36% jadło grzyby 2 razy w tygodniu
  • 15,7% jadło grzyby 3 razy w tygodniu,
  • 4,6% jadło grzyby codziennie.

W ciągu 13 lat odnotowano 1 204 przypadki zachorowania na raka prostaty. Naukowcy zauważyli, że osoby, które spożywały grzyby 1-2 razy w tygodniu, posiadały o 8% niższe ryzyko nowotworu od osób, które jadły grzyby rzadziej niż raz w tygodniu. Co więcej, mężczyźni spożywający grzyby 3 razy w tygodniu lub częściej, o 17% rzadziej doświadczali raka prostaty. W wynikach zostały uwzględnione indywidualne preferencje genetyczne uczestników oraz obrany przez nich styl życia – mimo tego korelacja nadal została zachowana. Zmniejszone ryzyko zachorowania nie było więc wynikiem zdrowszej diety czy rezygnacji z używek.

Ważny element badania, który nie został doprecyzowany, a obecnie chcą go zgłębić naukowcy, to wyszczególnienie najbardziej pożytecznych dla naszego zdrowia gatunków grzybów. Jednak już teraz badacze domyślają się, że najcenniejsze będą te, które zawierają najwięcej przeciwutleniaczy, np. L-erotioneinę lub glutation. Pora czekać na dalsze informacje w tej sprawie, ale już teraz możemy wdrożyć więcej grzybów do naszego jadłospisu.

 

 

Jak różne rodzaje błonnika wpływają na Twój mikrobiom?

W ostatnich latach sporo mówi się o tym, że powinniśmy stosować dietę bogatą w błonnik pokarmowy. Produktów spożywczych z jego zawartością nie brakuje, jednak czy wszystkie są tak samo dobre dla naszego zdrowia? Naukowcy porównali różne źródła błonnika pokarmowego, sprawdzając ich wpływ na florę bakteryjną jelit u myszy. Które źródła błonnika okazały się najlepsze?

Diety o tzw. modelu zachodnim cechują się wysoką zawartością cukru oraz tłuszczów nasyconych, brakuje w nich za to błonnika. Powód jest bardzo prosty – jemy zbyt mało pełnoziarnistego pieczywa, a także surowych warzyw i owoców ze skórkami. Zamiast nich spożywamy gotowe dania, których składy rzadko kiedy czytamy. Tymczasem błonnik jest kluczowy dla prawidłowego funkcjonowania naszego układu pokarmowego, co z kolei rzutuje na stan zdrowia całego organizmu.

 

Zdrowa, bogata flora bakteryjna jelit odpowiada nie tylko za właściwe trawienie pokarmu, ale także wspiera funkcjonowanie układu odpornościowego, zmniejszając ryzyko wystąpienia wielu chorób. Światowa Organizacja Zdrowia zaleca spożywanie od 25 do 29 g błonnika dziennie, co wyraźnie zmniejsza ryzyko doznania udaru, a także zachorowania na cukrzycę typu 2, choroby serca i raka. Należy przy tym pamiętać, że niektóre osoby cierpiące na problemy trawienne powinny, wręcz odwrotnie, błonnika unikać.

Zespół naukowców ze Szkoły Medycznej Uniwersytetu Waszyngtońskiego w St. Louis postanowił odpowiedzieć na pytanie, jakie źródła błonnika są dla nas najzdrowsze i najlepiej wpływają na florę bakteryjną jelit. Warto bowiem mieć świadomość tego, że nie każdy błonnik jest tak samo wartościowy i może być on w różny sposób trawiony. Do celów badawczych wykorzystano myszy, których florę bakteryjną zasiedlono wyłącznie szczepem Bacteroides pochodzącej z ludzkiego jelita. Każda mysz przez 4 tygodnie otrzymywała pokarm z dodatkiem różnego rodzaju błonnika. Jadłospis gryzoni opierał się przede wszystkim na niskiej jakości tłuszczach, a także małej ilości owoców i warzyw – miał on odpowiadać modelowi diety zachodniej.

W sumie naukowcy przetestowali 34 różne źródła błonnika pokarmowego, w tym białko grochu, skórkę cytrusów, skórkę pomidora, miąższ pomarańczy i jabłek, błonnik owsiany, ziarna kakaowca, nasiona chia czy otręby ryżowe. Zaowocowało to stworzeniem 144 różnych kombinacji diet, które różnie oddziaływały na florę bakteryjną jelit. Ustalono dzięki temu preferowane przez bakterie bioaktywne węglowodany w błonniku.

Wśród szczególnie odżywczych dla flory bakteryjnej jelit źródeł błonnika wymieniono przede wszystkim cytrusy oraz groch. Zdaniem badaczy mikrobiom uległ jednak najznaczniejszemu poszerzeniu, gdy źródła błonnika były najbardziej zróżnicowane, ponieważ poszczególne szczepy bakterii różnie reagowały na odmienne pokarmy. Można zatem wywnioskować, że kluczem do zdrowych jelit jest możliwie jak najbardziej różnorodna dieta, która bazuje na świeżych owocach i warzywach. 

 

Zły stan zdrowia jamy ustnej może prowadzić do chorób mózgu

W ostatnim czasie przeprowadzono dwa nowe badania, które sugerują, że doświadczany przez nas stres może przyczyniać się do problemów ze zdrowiem w obrębie jamy ustnej. Co więcej, wykazano, że zły stan dziąseł oraz uzębienia u osób w podeszłym wieku może prowadzić do pogorszenia funkcjonowania poznawczego.

Zdrowa jama ustna to doskonały wskaźnik naszego dobrego samopoczucia – wie o tym każdy, kogo przestał boleć ząb. Okazuje się jednak, że choroby jamy ustnej, takie jak próchnica, nie tylko obniżają naszą jakość życia, ale również mogą zwiększać ryzyko poważnych chorób. W 2010 roku naukowcy powiązali choroby dziąseł i utratę zębów z wyższym ryzykiem wystąpienia udaru mózgu oraz chorób serca. Tym razem badacze z Uniwersytetu Rutgers postanowili zweryfikować związek pomiędzy chorobami jamy ustnej a pogorszeniem się funkcjonowania poznawczego u osób w podeszłym wieku.

 

Przegląd 23 badań niedawno opublikowany w czasopiśmie naukowym American Geriatrics Society dostarcza dowodów na to, że zaniedbana jama ustna ze stanami zapalnymi może negatywnie wpływać na pamięć i pozostałe funkcjonowanie poznawcze u seniorów. Zdaniem naukowców jest to problem szczególnie częsty u mniejszości etnicznych w USA, głównie pochodzenia azjatyckiego.

Podczas badań przeprowadzano z uczestnikami szczegółowy wywiad na temat stanu zdrowia ich jamy ustnej, a następnie poddawano ich pięciu testom poznawczym. W trakcie rozmów naukowcy pytali również o stres na co dzień odczuwany przez uczestników, a także o ich relacje z rodziną i przyjaciółmi.

 

Spośród 2700 Amerykanów chińskiego pochodzenia prawie połowa zgłosiła problemy ze stanem zdrowia jamy ustnej, z czego ok. ¼ borykała się z kserostomią, czyli suchością błon śluzowych jamy ustnej spowodowaną uszkodzeniem ślinianek.

Na podstawie wyników przeprowadzonych badań ustalono niewielkie powiązanie złego stanu zdrowia jamy ustnej z funkcjonowaniem poznawczym, a także stresem i problemami w relacjach z otoczeniem. Naukowcy podkreślają jednak, że związek ten może nie być przyczynowo-skutkowy, a wyłącznie korelacyjny. Zdaniem badaczy jednak zarówno wyniki badań z 2010 roku, jak i najnowsze powinny skłaniać seniorów do zadbania o stan zdrowia jamy ustnej.  

 

UE zatwierdziła medyczną marihuanę do leczenia groźnych przypadków padaczki u dzieci

Unia Europejska zatwierdziła stosowanie medycznej marihuany do leczenia rzadkich, poważnych form padaczki dziecięcej. Od teraz lekarze z europejskich krajów będą mogli przepisywać swoim pacjentom doustny roztwór kanabidiolu o nazwie Epidyolex. Lek bazuje na organicznym związku chemicznym, który nie posiada działania psychoaktywnego.

 

 

Zatwierdzono możliwość leczenia dzieci lekiem bazującym na medycznej marihuanie, który nie zawiera THC, a więc nie posiada działania psychoaktywnego. Przyjmować będą mogli go pacjenci już od drugiego roku życia, którzy cierpią na zespół Lennoxa-Gastauta – ciężką i lekoodporną padaczkę, która charakteryzuje się nagłą utratą napięcia mięśni. Epidyolex może być również stosowany w przypadku zespołu Dravet, czyli mioklonicznej padaczki ujawniającej się u niemowląt, która opóźnia psychoruchowy rozwój dzieci. Zwykle Epidyolex stosowany jest w połączeniu z innym lekiem przeciwpadaczkowym, klobozamem.

Choć legalizacja leku jest już oficjalna, to mogą przepisywać go wyłącznie wyspecjalizowani lekarze i ma on być stosowany w ograniczonej liczbie przypadków, w których zawiodły inne leki. Jak podaje portal informacyjny BBC News, niewielki odsetek recept został wydany przez brytyjski system służby zdrowia National Health Service.

Epidyolex to jednak nie pierwszy legalny lek, który zawiera w swoim składzie medyczną marihuanę. Wcześniej zalegalizowano środek o nazwie Nabilone, który działa podobnie jak THC. Lekarze podają Nabilone w postaci kapsułek pacjentom po chemioterapii, którzy zmagają się z nudnościami. Kolejny legalny już lek o nazwie Sativex bazuje na konopiach indyjskich i zawiera zarówno THC, jak CBD – leczy się nim osoby ze zdiagnozowanym stwardnieniem rozsianym.

Chociaż medyczna marihuana nadal jest w Europie tematem zaciętych sporów i dyskusji, wszystko wskazuje na to, że powoli dopuszczamy jej stosowanie w przypadku ciężkich w leczeniu chorób. To z pewnością spora ulga dla pacjentów i ich rodzin, dla których każda nowa forma leczenia jest szansą na poprawę stanu zdrowia.

 

 

Badania dowodzą, że antydepresanty leczą zaburzenia lękowe lepiej niż depresję

Sertralina to popularny lek przeciwdepresyjny, który wykazuje dobrą skuteczność w leczeniu zaburzeń lękowych, jednak posiada mniejszy wpływ na objawy depresyjne. Naukowcy z Uniwersytetu College w Londynie stwierdzili, że badani przez nich pacjenci poczuli się lepiej dzięki leczeniu, jednak poprawa nastąpiła w niespodziewany sposób.

 

Dotychczas wiadome było, że sertralina – selektywny inhibitor wychwytu zwrotnego serotoniny – jest skuteczna w leczeniu objawów depresji i lęku. Wiemy, że leki przeciwdepresyjne, takie jak sertralina, zwiększają poziom serotoniny w mózgu, jednak dokładne reakcje odpowiedzialne za to zjawisko nie zostały jeszcze poznane.

W badaniu na temat skuteczności sertraliny wzięło udział 653 pacjentów z Wielkiej Brytanii. Połowa z nich otrzymywała leki przeciwdepresyjne z zawartością sertraliny, a druga połowa dostawała placebo. Naukowcy są zdania, że było to dotychczas największe badanie na temat skuteczności antydepresantów porównywanych z placebo, jakie przeprowadzono we współpracy z firmą farmaceutyczną.

 

Uczestnicy grupy przyjmującej prawdziwy lek dwa razy częściej deklarowali poprawę swojego ogólnego samopoczucia. Głównie uznawali jednak, że osłabły odczuwane przez nich stany lękowe, które zwykle stanowią część depresji. Może to sugerować, że leki przeciwdepresyjne działają w inny sposób, niż dotychczas uważano. Z tego powodu badacze kolejny raz podkreślają istotę nie tylko samego leczenia farmakologicznego, ale również równolegle prowadzonej psychoterapii.

Naukowcy ustalili, że sertralina działała najlepiej, jeśli była zażywana w trakcie krótkich okresów czasu. Tymczasem wielu lekarzy przepisuje antydepresanty na długie miesiące zażywania. W trakcie trwania leczenia efekt ich stosowania może znacznie osłabnąć, zniechęcając chorego do kontynuacji swojej terapii.

 

Niedobór witaminy D może trzykrotnie zwiększyć ryzyko przedwczesnej śmierci u cukrzyków

Naukowcy przeanalizowali dokumentację medyczną niespełna 80 tysięcy diabetyków z Austrii. Na podstawie tego odkryto, że osoby ze zdiagnozowanym niedoborem witaminy D umierają nawet trzy razy częściej od ludzi cierpiących na cukrzycę bez niedoboru witaminy. Skąd taka zależność i jak zadbać o dostarczenie witaminy D do organizmu?

Na podstawie analizy danych medycznych ponad 78 tysięcy pacjentów ze Szpitala Ogólnego w Wiedniu badacze odkryli, że niski poziom witaminy D, wytwarzanej przede wszystkim przez nasz organizm pod wpływem światła słonecznego, jest silnie związany z ryzykiem przedwczesnej śmierci u diabetyków. Wyniki wykazały, że pacjenci, w których krwi odnotowano niski poziom witaminy, byli nawet trzykrotnie bardziej narażeni na przedwczesną śmierć z jakiejkolwiek przyczyny. Dane na temat pacjentów zbierano w latach 1991-2011, w tym czasie zmarło 11 877 osób.

Za niedobór witaminy D uznaje się jej poziom poniżej 50 nanomoli na litr krwi. Zdaniem naukowców z Uniwersytetu Medycznego w Wiedniu osoby z poziomem witaminy D we krwi wynoszącym 10 nmol/l są nawet dwu- lub trzykrotnie bardziej narażone na ryzyko śmierci z jakiejkolwiek przyczyny. Zależność ta dotyczy szczególnie diabetyków w wieku od 45 do 60 roku życia.

 

Co ciekawe, poziom witaminy D we krwi wynoszący 90 nmol/l lub więcej skorelowano ze zmniejszonym ryzykiem przedwczesnej śmierci nawet o 30-40%. Odkryto również, że wskazane wyżej zależności nie dotyczyły osób w sędziwym wieku, powyżej 75 roku życia. Jakie zatem były przedwczesnych zgonów u cukrzyków z niedoborem witaminy D? Stwierdzono na przykład podwojenie ryzyka śmierci w wyniku chorób zakaźnych. Kolejne przyczyny zgonów to nowotwory oraz choroby układu krążenia.

Na podstawie otrzymanych wyników specjaliści zalecają diabetykom suplementację witaminy D, a także spędzanie większej ilości czasu na świeżym powietrzu – zwłaszcza podczas słonecznej pogody. Jesienią i zimą warto codziennie przyjmować wysokiej jakości suplementy zawierające min. 10 mikrogamów witaminy D, choć działanie to powinno być skonsultowane z lekarzem.