Kwiecień 2020

Powstała nowa uniwersalna szczepionka na wszystkie cztery szczepy wirusa Ebola

Naukowcy powiadomili o przeprowadzonych testach szczepionki przeciwko Eboli. Nowy środek jest skuteczny w walce z czterema szczepami wirusa i w przeciwieństwie do innych, nie wywołuje skutków ubocznych.

 

Obecnie najbardziej obiecującą szczepionką jest rVSV-ZEBOV, która wykazuje 100% skuteczność przeciwko szczepowi Zair wirusa Ebola. Jest to najbardziej zabójczy szczep, który powoduje śmierć do 90% zainfekowanych osób. rVSV-ZEBOV opracowano na bazie genetycznie zmodyfikowanych, nieszkodliwych wirusów, które wytwarzają białka charakterystyczne dla wirusa Ebola. Dzięki tej szczepionce, układ odpornościowy uczy się je rozpoznawać i eliminować.

 

Środek ten przeznaczony jest wyłącznie do walki ze szczepem Zair i wykazuje mniejszą skuteczność przeciwko pozostałym trzem szczepom wirusa Ebola. Jednak najnowsze badania mogą zmienić ten stan rzeczy.

Naukowcy przeprowadzili testy na zwierzętach, które potwierdziły skuteczność nowej szczepionki przeciwko czterem odmianom wirusa Ebola. Zawiera ona nieszkodliwe cząsteczki wirusopodobne, wykonane z glikoprotein szczepów Zair i Sudan wirusa Ebola. Szczepionka wytwarza przeciwciała, które zwalczają wszystkie szczepy wirusa, co zostało potwierdzone podczas testów na makakach.

 

Prace nad szczepionką są na wczesnym etapie. Naukowcy planują wykonać badania przedkliniczne, zanim wypróbują środek na ludziach. Nowa uniwersalna szczepionka może ostatecznie położyć kres epidemii wirusa Ebola.

 

Jak odróżnić objawy alergii od Covid-19?

Oprócz epidemii koronawirusa w Polsce aktualnie mamy do czynienia z typowym sezonem alergicznym. Może prowadzić to do wielu nieporozumień w sferze publicznej, gdy kichamy, kaszlemy i łzawią nam oczy. Co więcej, sami także możemy doświadczyć wątpliwości co do konkretnej przyczyny naszego stanu zdrowia. Jak zatem odróżnić objawy alergii od Covid-19 i przestać się martwić?

Niektórzy ludzie mogą mylić objawy kataru siennego z przeziębieniem lub grypą, co w czasie aktualnie panującej w Polsce epidemii stwarza jedynie niepotrzebne zamieszanie. Warto zatem raz jeszcze wyszczególnić listę potwierdzonych objawów, które występują podczas infekcji wirusem Covid-19. Najczęstsze z nich to zdecydowanie:

  • suchy kaszel,
  • wysoka temperatura
  • oraz duszności.

Znacznie rzadziej występuje:

  • przekrwienie błony śluzowej nosa,
  • katar,
  • ból gardła,
  • rozstrój żołądka,
  • ból mięśni,
  • utrata smaku lub zapachu.

Warto wspomnieć także o tym, że okres chorowania na Covid-19 większość zdrowych osób może przejść całkowicie bezobjawowo.

Czym zatem wyróżnia się alergia na występujące wiosną pyłki roślin? Poniżej wymieniamy objawy, które nie występują przy Covid-19:

  • silny, wodnisty katar,
  • łzawienie oczu,
  • przekrwienie spojówek,
  • kichanie,
  • mokry kaszel,
  • swędzenie w nosie,
  • ból głowy.

Jeżeli mamy katar i jest on wodnisty, niemal na pewno można stwierdzić, że to po prostu efekt sezonowej alergii. Bardzo rzadko występuje wówczas gorączka, dlatego jeśli jej doświadczamy, istnieją większe szanse na to, że zostaliśmy zarażeni koronawirusem.

Jakie kryteria zdrowotne łączą osoby, które zmarły na COVID-19?

Naukowcy przeanalizowali dokumentację medyczną 85 osób, które zmarły na COVID-19 we wczesnym stadium epidemii koronawirusa w Wuhan. Analiza badawcza wykazała, że zdrowie zdecydowanej większości tych pacjentów charakteryzowało się kilkoma wspólnymi cechami.

Zespół naukowców pochodzących z ośmiu instytucji w Chinach i Stanach Zjednoczonych, w tym Szpital Generalny Chińskiej Ludowej Armii Wyzwolenia w Pekinie oraz Uniwersytet Kalifornijski, sprawdził dane medyczne na temat 85 pacjentów, którzy zmarli na COVID-19. Każdy z pacjentów doznał ostrej niewydolności wielu narządów, trafiając do szpitala w stanie ciężkim.

Wszystkie osoby, których dokumentację medyczną wykorzystano w badaniu, trafiły w okresie od 9 stycznia do 15 lutego do szpitali w miejscowości Hanan oraz Wuhan. Większość z nich stanowili mężczyźni. Naukowcy postanowili sprawdzić, czy i jakie choroby przewlekłe równolegle posiadali pacjenci. Postanowiono także dowiedzieć się, jakie objawy wykazywali zaraz po zarażeniu koronawirusem. Sprawdzano również informacje z badań laboratoryjnych oraz tomografii komputerowej.

Okazało się, że z wybranej próby badawczej, 72,9% osób zmarłych na COVID-19 to mężczyźni z medianą wieku wynoszącą 65,8 lat i chorobami przewlekłymi, takimi jak nadciśnienie, choroba wieńcowa serca oraz cukrzyca. Największa liczba zgonów dotyczyła mężczyzn powyżej 50. roku życia, którzy cierpieli na choroby przewlekłe. Najczęściej zgłaszane przez pacjentów objawy chorobowe to z kolei gorączka, duszności oraz zmęczenie.

Jeśli chodzi o inne, potencjalnie istotne informacje, naukowcy zauważyli, że 81,2% zmarłych pacjentów posiadało bardzo niski poziom białych krwinek we krwi. Odpowiadają one za zwalczanie infekcji. Spośród powikłań, których doświadczyli pacjenci podczas hospitalizacji, odnotowywano przede wszystkim niewydolność oddechową, wstrząs oraz arytmię serca.

W ramach leczenia większość pacjentów otrzymywała antybiotyki, leki przeciwwirusowe i glukokortykoidy. Niektórzy otrzymywali także dożylnie immunoglobuliny lub interferon alfa-2b – oba leki stymulujące do pracy układ odpornościowy i wzmacniające reakcję immunologiczną organizmu. Na podstawie obserwacji autorzy badania informują, że w dalszym ciągu trudno stwierdzić skuteczność leków przeciwwirusowych i immunosupresyjnych w stosunku do COVID-19. Wcale nie działają natomiast kombinacje leków przeciwdrobnoustrojowych.

Czas pomiędzy przyjęciem do szpitala a śmiercią pacjentów wynosił średnio 6,35 dnia, co badacze oceniają jako bardzo krótko. Dodatkowo wnioskują, że posiadanie obniżonego poziomu białych krwinek istotnie koreluje z wyższym ryzykiem śmierci na COVID-19. Badacze zachęcają także globalną społeczność naukową do rejestrowania i analizowania wszelkich dodatkowych informacji na temat przebiegu choroby spowodowanej przez koronawirusa w innych częściach świata.

Pół łyżki oliwy z oliwek dziennie zmniejsza ryzyko choroby wieńcowej o 21%

Pojawiły się kolejne badania potwierdzające pozytywny wpływ oliwy z oliwek w diecie na poprawę zdrowia układu sercowo-naczyniowego. Zdaniem specjalistów żywieniowych oleje roślinne stanowią jedno z najcenniejszych źródeł tłuszczu w naszej diecie. Wśród nich nieprzerwanie szczególnym uznaniem cieszy się oliwa z oliwek – składnik diety śródziemnomorskiej uważanej za jedną z najzdrowszych diet na świecie.

Badacze zaprezentowali wnioski płynące z przeprowadzonego badania dla stowarzyszeń naukowych American Heart Association oraz Cardiometabolic Health w Phoenix. Wyniki dotyczą długoterminowych badań prowadzonych od 1990 roku. Okazuje się, że spożywanie zaledwie ½ łyżki oliwy z oliwek każdego dnia zmniejsza ryzyko chorób sercowo-naczyniowych aż o 15%, w tym choroby wieńcowej o 21%. Dotychczas konsumpcja oliwy z oliwek była kojarzona z dbaniem o zdrowie serca przede wszystkim przez Europejczyków. To pierwsze badania wykazujące te same zależności w przypadku Amerykanów.

Oliwa z oliwek stanowi prosty sposób na zastąpienie niezdrowych, nasyconych tłuszczów lub tzw. tłuszczów trans w codziennej diecie. Jest bogatym źródłem omega-3 zmniejszających stany zapalne w organizmie, a także normujących poziom cholesterolu we krwi. Stosowanie diety z zawartością oliwy z oliwek wiąże się również poprawą funkcjonowania układu sercowo-naczyniowego.

Tłuszcze pochodzenia zwierzęcego, takie jak masło czy majonez, pod względem zdrowotnym stanowią znacznie gorsze rozwiązanie od oliwy z oliwek. Badania przeprowadzone przez Amerykanów wskazują jednak na to, że oprócz oliwy z oliwek warto spożywać także inne oleje roślinne. Zawsze stanowią one lepszą alternatywę dla tłuszczów zwierzęcych. Przykładowo w Polsce bardzo dobrą renomą cieszy się olej rzepakowy. W przypadku oliwy zdrowe są nawet te produkty, które przeszły wielokrotne tłoczenie, choć, jak wiadomo, oliwa z oliwek z pierwszego tłoczenia zawiera najwięcej cennych dla zdrowia polifenoli.

Jeżeli zależy nam na zdrowym układzie sercowo-naczyniowym, oprócz zamiany w naszej diecie tłuszczów pochodzenia zwierzęcego na tłuszcze roślinne powinniśmy zadbać także o kilka innych aspektów swojego życia. Badacze wskazują w tym przypadku przede wszystkim na regularną aktywność fizyczną, unikanie stresu, a także okresowe kontrole stanu zdrowia.

Stymulacja magnetyczna mózgu skutecznie łagodzi ciężką depresję

Naukowcy z Uniwersytetu Stanforda przeprowadzili eksperyment z udziałem pacjentów cierpiących na depresję, testując na nich technikę magnetycznej stymulacji mózgu. Okazało się, że stymulacja tego typu złagodziła ciężką depresję w niemal wszystkich przypadkach.

 

Nowa forma stymulacji magnetycznej SAINT, czyli przyspieszona terapia inteligentnej neuromodulacji, została zastosowana w niewielkim badaniu, w którym wzięło udział 21 osób. Ochotnicy zmagali się z ciężką depresją i mieli myśli samobójcze, a wszelkie terapie lekami, przezczaszkowa stymulacja magnetyczna czy terapia elektrowstrząsami nie przynosiły rezultatów. Tymczasem nowa metoda wyraźnie złagodziła objawy depresji wśród 90% pacjentów.

 

Uczestnicy eksperymentu brali udział w 10 sesjach dziennie, które trwały po 10 minut z 50-minutowymi przerwami. Pacjenci odczuwali ulgę od depresji średnio po trzech dniach. Niektórzy z nich zauważyli znaczącą różnicę już po pierwszym dniu.

 

SAINT jest ulepszoną wersją dostępnej i akceptowanej przez Agencję Żywności i Leków terapii, w której zwiększono liczbę impulsów magnetycznych i dostosowano je do układu nerwowego każdego z pacjenta. Jest nie tylko skuteczna, ale przyspiesza też tempo leczenia. Jedynym skutkiem ubocznym było zmęczenie i dyskomfort, odczuwane w trakcie terapii.

 

Naukowcy zamierzają udoskonalić terapię SAINT. Już teraz przeprowadzają większe badanie podwójnie zaślepione, w którym połowa ochotników otrzymuje placebo. Przyszłe eksperymenty uwzględnią również osoby z uzależnieniami, zaburzeniami obsesyjno-kompulsywnymi oraz autyzmem.

 

Jak własnoręcznie zrobić maseczkę?

Jednym z elementów, który stał się synonimem epidemii koronawirusa, jest maseczka. W dzisiejszych czasach maseczki ochronne N95, FFP3/N100 oraz maseczki chirurgiczne są ważną częścią naszego ubioru przy wyjściu na zewnątrz. Biorąc pod uwagę zapotrzebowanie na maseczki wśród służb medycznych, może ich w pewnym momencie braknąć w aptekach.

Jeśli nie udało ci się kupić maseczki, być może zastanawiasz się nad zrobieniem takiej samodzielnie dla siebie i swoich najbliższych. Polski rząd na każdym kroku zachęca ludzi do noszenia maseczek ochronnych w miejscach publicznych, co ma na celu powstrzymanie rozprzestrzeniania się wirusa SARS-CoVid-2. Jako wielorazowej alternatywy możemy używać maseczek z tkaniny.


źródło: pixabay.com

Fakt, że osoba zarażona COVID-19 może przechodzić chorobę bezobjawowo, wpłynął na zmianę wskazówek co do ochrony przed wirusem. Maski chirurgiczne, N95, FFP3/N100 w pierwszej kolejności trafiają do pracowników służb zdrowia, którzy potrzebują ich najbardziej w szpitalach i innych obiektach opieki medycznej, a to wpływa na ich ilość w aptekach.


źródło: pixabay.com

Chociaż istnieje wiele różnych samouczków szycia własnej maseczki dostępnych online, to najłatwiejszym przewodnikiem krok po kroku jest ten znajdujący się w The New York Times, nawet dla laików szycia. Aby stworzyć odpowiednią maseczkę tkaninową, która przyda się do podstawowych zadań takich jak robienie zakupów, wystarczy kilka drobnych rzeczy, które każdy z nas na pewno ma w swoim domu:

- przybory do szycia, tj. igła i nici lub maszyna do szycia
- nożyczki
- klipsy/szpilki krawieckie/agrafki
- tkanina 50cm x 50cm (lub większa)
- 4 paski do wiązania

1. Wypierz i wysusz tkaninę w najwyższej dostępnej temperaturze wody.
2. Złóż wybrany materiał na pół. Powinien mierzyć około 26cm x 18cm.
3.  Wytnij 4 paski o długości 45cm i szerokości 2cm.
4. Złóż pasma wzdłuż na pół i zszyj, aby wzmocnić i wyrównać krawędzie.
5. Przypnij każdy pasek końcówką do rogów materiału.
6. Luźne części pasków połóż wewnątrz prostokąta materiału, który tworzy maseczkę.
7. Umieść drugą warstwę materiału maseczki na pierwszej warstwie przykrywając położone w środku paski.
8. Zepnij ze sobą każdą krawędź materiału szpilką lub agrafką.
9. Zszyj materiał wzdłuż obwodu(tak żeby przeszyć też przypięte końcówki paskow), pozostawiając małą 1,5cm szczelinę na jednym z boków materiału. Pamiętaj jeszcze wzmocnić paski kilkoma dodatkowymi szwami.
10. Użyj zrobionej szczeliny w materiale, aby wywrócić maseczkę na lewą stronę.
11. Aby maska ​​lepiej dopasowała się do twarzy, złóż na niej zakładki i przepnij szpilkami.
12. Przeszyj materiał parę razy po obwodzie maseczki.

Wskazówka: Graficzne przedstawienie wszystkich czynności znajduje się poniżej. Piorąc maseczkę używaj detergentów do prania i wybielaczy, które są wstanie odkazić materiał.

źródło: nytimes.com

Wersja pdf do druku oryginału znajduje się pod tym linkiem.

Jeśli masz braki w umiejętności szycia, istnieją inne materiały, których można użyć zamiennie do zrobienia maseczki, antybakteryjna poszewka na poduszkę, szalik, chustka, ręcznik do naczyń lub bawełniana koszulka. Podwójne nakładanie warstw każdego z materiałów może zwiększyć skuteczność filtracji, zwłaszcza ścierki do naczyń. Nie zapomnijcie dodać sznureczków do wiązania (pomiń gumki, ponieważ bardzo szybko się zużyją przy ciągłym praniu i staną się bezużyteczne), aby umocować maskę tak jak będzie Ci wygodnie.
 

Masz dziwne sny od czasu wybuchu pandemii? To normalne

W ciągu ostatnich tygodni coraz więcej osób w Polsce oraz innych krajach objętych kwarantanną związaną z pandemią koronawirusa boryka się z problemami związanymi ze snem. Zwykle dotyczą one dziwnych, niepokojących snów, które wybudzają nas w nocy i nad ranem. Czy można jakoś zaradzić temu problemowi?

Na jakość naszego snu ma wpływ szereg różnych czynników. Znaczącą rolę wśród nich odgrywa jednak stres. Nic więc dziwnego, że w czasie pandemii wiele osób doświadcza koszmarów sennych. Stres może utrudniać uzyskanie zdrowej ilości snu głębokiego, przez co czujemy się rozbici i wyczerpani. Z kolei mniej wypoczęty organizm jest bardziej podatny na infekcje wirusowe. Dlatego też warto zadbać o sen, a zatem należy przeznaczyć swój czas na relaks.

Zdaniem Roxanne J Prichard, profesor neurologii i psychologii na Uniwersytecie St Thomas w Minnesocie, nasz niespokojny sen od czasu wybuchu pandemii stanowi wynik ewolucyjnej adaptacji. W sytuacji zagrożenia organizm pozostaje w stanie większego pobudzenia, aby nie przespać ewentualnego zagrożenia. Sprawdzało się to w przypadku ataków drapieżników, ale w starciu z koronawirusem robi więcej szkody niż pożytku.

Aby zrozumieć, dlaczego stres może wpływać na częstotliwość oraz intensywność koszmarów sennych, musimy najpierw zrozumieć cykle snu. Każdej nocy przechodzimy przez cztery różne fazy snu: pierwszą, drugą, trzecią oraz REM, którą charakteryzuje szybki ruch gałek ocznych. Składają się one na jeden cykl, który trwa zwykle od 90 do 110 minut. Po tym czasie ponownie przechodzimy przez te same fazy snu. Pierwsze kilka cyklów charakteryzuje się krótszą fazą REM, jednak z czasem ulega ona wydłużeniu. Co ważne, to właśnie w fazie REM występują marzenia senne

Stres utrudnia zasypianie, ponieważ mózg pracuje wtedy na pełnych obrotach. Zdaniem badaczy zwiększa on również częstotliwość budzenia się w nocy, a zatem także częstotliwość cykli snów i faz REM. Zwykle nasze sny najlepiej pamiętamy od razu po przebudzeniu. Jeśli zatem budzimy się w nocy, lepiej zapamiętujemy nasze koszmary.

Choć wiele osób zmagających się z problemami sennymi sięga po alkohol jako środek relaksujący, specjaliści zwykle odradzają takie rozwiązane. W wielu przypadkach alkohol może jedynie pogłębić problemy ze snem, ponieważ jego spożywanie zakłóca prawidłowy rytm snu. Zamiast tego powinniśmy zadbać o inne metody relaksacyjne. Z pewnością pomoże aktywność fizyczna wykonywana w domu, zdrowa dieta, medytacja czy aromaterapia. Powinniśmy starać się również zachowywać stały rytm dnia, a zatem nawet po nieprzespanej nocy wstawać o normalnej godzinie.

Remdesivir to najsilniejszy z istniejących leków do walki z koronawirusem

Wygląda na to, że najskuteczniejszymi terapiami przeciwko trwającej obecnie epidemii będą te bezpośrednio ukierunkowane na SARS-CoV-2, takie jak remdesiwir i tilaron. Lista potencjalnych terapii przeciwko tej epidemii, została opublikowana w czasopiśmie naukowym Antimicrobial Agents and Chemoteraphy.

Autorzy artykułu na temat wszystkich potencjalnych leków i szczepionek przeciwko COVID-19 ujawnili, że wierzą, że najskuteczniejsze leki terapeutyczne będą bezpośrednio atakować wirusa SARS-CoV-2. Inne podejścia wymienione w ich przeglądzie obejmują blokowanie dostępu SARS-CoV-2 do komórek, zakłócanie replikacji wirusów, środki przeciwwirusowe, szczepionki i tłumienie nadaktywnej odpowiedzi immunologicznej.


Według autorów, SARS-CoV-2 jest mocno zakaźliwy, ponieważ białka Spike(S) na powierzchni wirusa wiążą się wyjątkowo skutecznie z enzymem konwertującym angiotensynę 2(ACE2) na powierzchni komórek ludzkich. Warto wspomnieć, że badanie kliniczne wykorzysutjące ten fakt jest już w toku. Sprawdza ono czy przekształcony ACE2 może działać jako wabik, wiążąc białka S i zapobiegając infekowaniu komórek przez SARS-CoV-2 u pacjentów w ciężkim stanie.


W artykule sugeruje się, że najbardziej obiecującym środkiem przeciw wirusowi COVID-19 jest remdesivir. Specyfik zostaje włączony do wirusowego RNA i zapobiega jego syntezie, co zatrzymuje replikację wirusa. Remdesivir hamował replikację SARS-CoV-2 w badaniach laboratoryjnych i był testowany u jednego pacjenta z COVID-19 w USA. Objawy pacjenta uległy poprawie po dożylnym podaniu remdesiviru; jednak przed zatwierdzeniem leku do użycia wymagane są dodatkowe dane kliniczne.

 


Innym lekiem przeciwwirusowym o szerokim spektrum działania jes Tilaron, który może być skuteczny również przeciwko SARS-CoV-2. Syntetyczna cząsteczka jest stosowana w niektórych krajach, w tym w Rosji i krajach sąsiadujących, do leczenia kilku wirusów, w tym ostrej infekcji wirusowej dróg oddechowych, grypy i zapalenia wątroby. Według autorów kolejną obecnie badaną opcją leczenia jest transfuzja krwi od uzdrowionego pacjenta który ma przeciwciała na COVID-19 do osoby z aktywną infekcją wirusową. Stosowano to przede wszystkim u pacjentów w stanie krytycznym. Obecnie brakuje jednak danych, które potwierdzałyby skuteczność tej metody. W międzyczasie trwa kilka badań klinicznych dotyczących jej skuteczności i bezpieczeństwa w stosunku do COVID-19.

 

W przeglądzie wymieniono ponad 15 kandydatów na szczepionki opracowywane na całym świecie, z różnymi podejściami do ich projektowania. Autorzy sugerują, ​​wprowadzenie ich na rynek zajmie około 12 do 18 miesięcy co stanowi zdecydowanie zbyt długi czas biorąc pod uwagę obecną sytuacje na świecie.

WHO zachęca do grania w gry komputerowe, aby powstrzymać koronawirusa

Niektórzy ludzie przestali brać na poważnie zalecenia Światowej Organizacji Zdrowia. Jeszcze kilka lat temu, eksperci z WHO uznali, że uzależnienie od gier komputerowych należy traktować jako chorobę psychiczną. Teraz, w obliczu pandemii, WHO promuje granie w gry, aby ograniczyć rozprzestrzenianie się koronawirusa.

Już w grudniu 2017 roku pojawiły się pierwsze pogłoski o planowanych działaniach Światowej Organizacji Zdrowia. Ostatecznie, uzależnienie od gier komputerowych zostało wpisane na listę chorób psychicznych w połowie 2018 roku. Z decyzją nie zgodziło się wielu psychiatrów z całego świata, a przede wszystkim gracze, których powyższe postanowienie dotknęło bezpośrednio.

 

Jednak w związku z pandemią koronawirusa COVID-19, rządy niemal wszystkich krajów na świecie zalecają, aby mieszkańcy pozostali w domach. W związku z tym promowane są różne akcje, aby nie dopuścić do zdystansowania społecznego. Oprócz pracy zdalnej i nauki online, organizowane są np. „spotkania w internecie” i wspólne internetowe oglądanie filmów czy seriali.

Tymczasem Światowa Organizacja Zdrowia, w pełni świadoma decyzji podjętej w 2018 roku, zaczęła promować granie w gry komputerowe jako aktywność, która nie tylko zachęci ludzi do pozostania w domach, ale też zmniejszy dystans społeczny. WHO rozpoczęła w tym celu współpracę z wieloma producentami gier wideo. Niektóre media zaczęły wskazywać na hipokryzję organizacji.

 

Wyniki badań potwierdzają, że granie w gry komputerowe wspiera pracę mózgu i pomaga utrzymać zdrowie psychiczne. Oczywiście wszystko powinno mieć swoje granice. Decyzja WHO dotyczy nałogowego grania, a jak dobrze wiadomo, każde uzależnienie jest szkodliwe.

Według statystyk maseczki pomagają w przezwyciężeniu epidemii koronawirusa

W większości krajów zachodnich odradza się korzystania z masek dla ochrony przed rozprzestrzenianiem koronawirusa SARS-CoV-2 (za wyjątkiem zdiagnozowanych i opiekujących się chorymi). Inną drogę przyjęły narody azjatyckie, które bądź nakazują, bądź zalecają, powszechnie zakładanie masek. Podobną drogę obrali Czesi. Ci którzy narzucają korzystanie z tych środków mają o wiele lepsze rezultaty w ograniczaniu rozprzestrzeniania się zakażenia.

To o co w tej chwili walczą kraje dotknięte epidemią koronawirusa, to przede wszystkim spłaszczenie krzywej zakażeń. Na świecie podejmuje się przeważnie te same środki ochrony przed zarażeniem, czyli izolacje wszystkich w domach, a także używanie jednorazowych rękawiczek. Niektóre kraje, głównie azjatyckie, postawiły też na używanie maseczek ochronnych i to nie tylko tych zatrzymujących wirusy, ale wszystkich. Z czasem tak zrobili Chińczycy, a od początku Koreańczycy z południa, oraz Japończycy, gdzie noszenie maseczek jest społecznie oczekiwaną normą. Tak się składa, że akurat we wszystkich tych krajach udało się szybko doprowadzić do dużo mniejszej ilości nowych przypadków zakażenia koronawirusem.

 

W Europie podobną drogą poszły Czechy, gdzie nawet nie wolno wychodzić z domu bez maseczki. Nie można jeszcze powiedzieć czy to podejście osiąga odpowiednie rezultaty, bo nie wiadomo jak wyglądałaby sytuacja u naszych południowych sąsiadów, gdyby takiego wymogu nie wprowadzono. Zwolennicy maseczek twierdzą, że chodzenie w nich jest uzasadnione, bo nikt nie wie czy nie został zarażony, a wiadomo, że nawet ci zakażeni, którzy przechodzą chorobę bezobjawiowo, zakrażają.

W związku z tym stosowanie maseczek, zwłaszcza jednorazowych ma wielki sens, bo ogranicza emisje aerozolu, który może zawierać koronawirusa. Dodatkowo jesli ktoś nosi maseczkę to w naturalny sposób nie dotyka nosa i ust, co samo w sobie jest korzystne. Oczywiście aby być w pełni chronionym przed byciem zarażonym, potrzebne są maski typu FFP3 / N100. jest to najwyższy standard, gwarantujący nieprzepuszczenie wirusa. Kosztują obecnie nawet 20 zł za sztukę! Ale aby chronić innych przed własnymi zarazkami (które możemy rozsiewać nieświadomie) wystarczą maski tańsze i mniej doskonałe.

 

Mimo to niektórzy lekarze zniechęcają do stosowania maseczek. Opinie tego typu wyrażane publicznie w mediach moga dziwić, lub sugerować, że są formułowane ze względów politycznych. Teraz jest już chyba jasne, że w Polsce nie ma dostatecznej ilości maseczek nawet dla samej służby zdrowia, a co dopiero dla całego społeczeństwa!