Czerwiec 2021

Terapia optogenetyczną po raz pierwszy częściowo przywróciła wzrok

Naukowcy z Europy i USA wprowadzili gen z alg do siatkówki oka pacjenta, dzięki czemu częściowo przywrócili mu wzrok. Jest to pierwszy udany przypadek wykorzystania terapii optogenetycznej w leczeniu wzroku.

 

58-letni pacjent był praktycznie niewidomy i z trudem rozróżniał dzień od nocy. Wszystko przez zwyrodnienie barwnikowe siatkówki (Retinitis pigmentosa) - chorobę, którą 40 lat temu zdiagnozowano u mężczyzny. Powoduje ona niszczenie fotoreceptorów, czyli światłoczułych komórek siatkówki. Choroba początkowo pogarsza widzenie w ciemności, a z czasem zawęża pole widzenia i ostatecznie prowadzi do całkowitej utraty wzroku.

 

Naukowcy zastosowali terapię optogenetyczną. Do jednego oka wprowadzono geny alg, które potrafią wykrywać światło słoneczne. Celem było zmodyfikowanie komórek siatkówki w taki sposób, aby reagowały na światło i wysyłały sygnały wizualne do mózgu. Pacjent otrzymał również specjalne gogle, które wychwytują kontrasty świetlne w otoczeniu, a następnie wyświetlają przed jego oczami intensywne rozbłyski światła, aby stymulować pracę oka.

Po zastosowaniu terapii optogenetycznej i przebytym treningu pacjent zaczął dostrzegać kształty różnych przedmiotów i osób. Po czasie nauczył się również rozpoznawać przedmioty obecne nie tylko w laboratorium, ale też poza nim.

 

Naukowcy zauważyli, ze eksperymentalna terapia optogenetyczna po raz pierwszy przyczyniła się do poprawy wzroku pacjenta. Chociaż potrzebne są dalsze badania, aby usprawnić jej efektywność, terapię optogenetyczną można byłoby już stosować na kolejnych pacjentach.

 

Nowe badanie wskazuje na niezwykłe podobieństwa między mózgiem i jądrami

Nowe badania wykazały, że ludzki mózg dzieli zdumiewającą liczbę genów z męskimi jądrami. Odkryte podobieństwa wskazują na to, że mózg bardziej przypomina jądra niż jakikolwiek inny narząd w ciele. Wczesne badania wykazały, że istnieje związek między dysfunkcjami seksualnymi i zaburzeniami mózgu, a nawet między inteligencją a jakością nasienia.

 

Naukowcy porównywali proteomy 33 różnych typów tkanek, w tym mózgu, jąder, serca, jajników, wątroby, prostaty, szyjki macicy i nerek. Ich wyniki, zostały opublikowane w czasopiśmie Royal Society Open Biology. Wykazano w nich, że mózg składa się z 14 315 różnych białek, podczas gdy jądra składają się z 15 687, przy czym oba narządy mają wspólną niewiarygodną ilość 13 442 białek.

„Wielkoskalowa analiza ekspresji 33 689 genów w 15 tkankach ludzkich wykazała, że ​​ludzki mózg i jądra wykazują największe podobieństwo w ekspresji genów.”

Podczas gdy mózg składa się z neuronów wspieranych przez komórki glejowe, w jądrach znajdują się również komórki wspierające, znane jako komórki Sertoliego. Co ciekawe, zarówno komórki glejowe, jak i komórki Sertoliego produkują mleczan, który jest wykorzystywany jako źródło energii zarówno przez neurony, jak i komórki zarodkowe. Ponadto w przenoszeniu materiału z wnętrza komórki do środowiska zewnętrznego zaangażowanych jest szereg typowych białek. Ten proces nazywa się egzocytozą.

Neurony polegają na egzocytozie, aby przekazywać sobie nawzajem neuroprzekaźniki, podczas gdy plemniki wykorzystują ten sam proces do uwalniania związków, które umożliwiają im zapłodnienie komórek jajowych. Naukowcy wciąż nie wiedzą, dlaczego dwa zupełnie różne narządy są do siebie tak podobne. Jedna z teorii dotyczy procesu specjacji. Zgodnie z tą teorią, tak jak zwierzęta, oddzielone milionami lat ewolucji i wyewoluowane w gigantycznych odległościach od siebie, mogą rozwinąć te same cechy, to samo może dotyczyć różnych grup tkanek w ludzkim ciele.

 

Przełomowy lek na odchudzanie zatwierdzony w USA

Lek odchudzający, o nazwie "Wegovy", który naukowcy określają jako „punkt krytyczny”, został właśnie zatwierdzony przez amerykańską Agencję ds. Żywności i Leków (FDA). Produkowany przez duńską firmę farmaceutyczną Novo Nordisk, jest pierwszym zatwierdzonym przez FDA lekiem na odchudzanie od 2014 roku, ale nie jest to do końca nowy lek.

 

Ten sam lek, zwany Semaglutide, był od wielu lat stosowany w Stanach Zjednoczonych i innych krajach jako środek przeciwcukrzycowy. Jednak ostatnio pojawiły się dowody, że Semaglutide w innej dawce działa również jako silny i skuteczny środek tłumiący apetyt. W badaniu opublikowanym na początku tego roku z udziałem prawie 2000 otyłych osób dorosłych z 16 różnych krajów naukowcy poinformowali, że długotrwałe leczenie Semaglutydem spowodowało średnio 15-procentową utratę wagi w całej grupie.

 

Niektórzy stracili jeszcze więcej, a ponad 30 procent grupy straciło ponad 20 procent masy ciała - wyniki, które naukowcy nazwali niezwykłymi. Agencja FDA ogłosiła, że ​​lek Wegovy został zatwierdzony do kontroli masy ciała u osób dorosłych z otyłością lub nadwagą, u których występuje co najmniej jeden stan chorobowy związany z wagą taki jak wysokie ciśnienie krwi, cukrzyca typu 2 lub wysoki poziom cholesterolu.

 

Terapia, którą Novo Nordisk planuje rozpocząć w USA jeszcze w tym miesiącu, jest wstrzykiwana raz w tygodniu, dostarczając hormon glukagonopodobny peptyd-1 (GLP-1), który sprawia, że ​​pacjenci czują się najedzeni. Borąc pod uwagę, że prawie trzy czwarte dorosłych Amerykanów w wieku 20 lat i starszych ma nadwagę lub otyłość, istnieje nadzieja, że ​​nowy lek pomoże wielu osobom. 

 

Kuracja za pomocą Wegovy nie będzie jednak tania. Chociaż Novo Nordisk nie potwierdził jeszcze ceny leku, istnieją powody, by sądzić, że leczenie może kosztować około 1300 dolarów miesięcznie. Niestety oznacza to, że ​​dla wielu Amerykanów, przynajmniej na razie, ten potencjalnie zmieniający życie lek nie będzie dostępny.

 

Popularne słodziki mogą poważnie szkodzić jelitom

Według najnowszych badań niektóre sztuczne słodziki mogą powodować poważne problemy zdrowotne. Substancje te mogą sprawiać, że zdrowe bakterie jelitowe zaczną chorować i uszkadzać ściany jelita. Wyniki zostały opublikowane w czasopiśmie International Journal of Molecular Sciences.

 

Wcześniejsze badania wykazały, że sztuczne słodziki mogą zmieniać liczbę i rodzaj bakterii w jelitach. Teraz naukowcy z Anglia Ruskin University (ARU) potwierdzili, że substancje słodzące - sacharyna, sukraloza i aspartam - mogą sprawić, że dwa rodzaje bakterii jelitowych, E. coli (Escherichia coli) i E. faecalis (Enterococcus faecalis) staną się patogenne. Bakterie te mogą przyczepiać się, atakować i zabijać komórki Caco-2, które są komórkami nabłonkowymi wyściełającymi ścianę jelita.

 

Bakterie takie jak E. faecalis, które przfenikają przez ścianę jelita, mogą przedostawać się do krwiobiegu i gromadzić się w węzłach chłonnych, wątrobie i śledzionie, powodując szereg infekcji, w tym posocznicę. Naukowcy wykazali, że w stężeniu odpowiadającym dwóm puszkom napoju dietetycznego wszystkie trzy sztuczne słodziki znacznie zwiększyły adhezję zarówno bakterii E. coli, jak i E. faecalis do jelitowych komórek Caco-2 i w różnym stopniu nasilały tworzenie się biofilmów.

Bakterie rosnące w biofilmach są mniej wrażliwe na leczenie oporności na środki przeciwdrobnoustrojowe, są bardziej skłonne do wydzielania toksyn i ekspresji czynników wirulencji. Dodatkowo sukraloza i aspartam powodowały, że patogenne bakterie jelitowe zaczęły atakować komórki Caco-2 znajdujące się w ścianie jelita.

 

Jest to pierwsze badanie, które pokazuje patogenny wpływ niektórych popularnych sztucznych słodzików na bakterie jelitowe. Naukowcy zaznaczają, że nadmierne spożycie cukru jest głównym czynnikiem rozwoju chorób, takich jak otyłość czy cukrzyca, a sztuczne słodziki są często przedstawiane jako zdrowsza alternatywa dla cukru. Potrzebne są jednak dalsze badania, aby lepiej poznać ich wpływ na zdrowie.

 

Ultradźwięki przywracają funkcje poznawcze mózgu. Mogą pomóc w leczeniu Alzheimera

Badania australijskich naukowców wykazały, że ultradźwięki pozwalają wzmocnić funkcje poznawcze, a nawet mogą okazać się skutecznym środkiem w walce z Alzheimerem. Ta nieinwazyjna metoda jest nie tylko skuteczna, ale też całkowicie bezpieczna.

 

Ultradźwięki to obiecująca terapia leczenia Alzheimera, która polega na usuwaniu blaszek amyloidowych w mózgu bez konieczności stosowania leków. Naukowcy z Uniwersytetu w Queensland od lat badają tę technikę, a najnowsze eksperymenty na mysich modelach choroby pokazały, że zaskakująco skutecznie wzmacnia funkcje poznawcze.

 

Pierwsze testy przeprowadzone w 2015 r. polegały na połączeniu ultradźwięków z mikropęcherzykami gazu celem pokonania bariery krew-mózg i wprowadzenia leków, które eliminowały blaszki amyloidowe. Okazało się jednak, że leki były zbędne, a ultradźwięki wystarczyły do usuwania szkodliwych blaszek. Kolejne badania, których wyniki ujawniono w 2018 r., wykazały, że ultradźwięki przywracają funkcje pamięci w mysich modelach, przypominających mózgi ludzi w wieku 80 i 90 lat.

Najnowsze eksperymenty pozwoliły jeszcze dokładniej zrozumieć działanie tej techniki. Testy na mysich modelach pokazały, że z pomocą ultradźwięków i mikropęcherzyków w pełni przywrócono tzw. długotrwałe wzmocnienie synaptyczne (LTP) w jednym z obszarów hipokampu, które ma związek z pamięcią i uczeniem się. Co ciekawe, ultradźwięki okazały się skuteczniejsze bez pomocy mikropęcherzyków, gdyż m.in. samodzielnie przywróciły LTP oraz deficyt nauki przestrzennej, poprawiając sygnalizację synaptyczną i neurogenezę.

 

Odkrycia australijskich naukowców pokazują, że technika ultradźwiękowa może usuwać szkodliwe blaszki amyloidowe w mózgu i potencjalnie leczyć z Alzheimera oraz poprawiać funkcje poznawcze w tym samym czasie. Badacze już wcześniej zapowiadali badania kliniczne z udziałem starszych pacjentów, aby potwierdzić skuteczność nowej terapii.

 

Bakteria E. coli jest coraz bardziej oporna na antybiotyki. Naukowcy wiedzą już dlaczego

Naukowcy z Wellcome Sanger Institute i Uniwersytetu w Oslo zbadali oporność bakterii E. coli na antybiotyki. E. coli powszechnie występuje w jelitach, gdzie nie jest szkodliwa, ale jeśli dostanie się do krwiobiegu z powodu osłabienia układu odpornościowego, może powodować ciężkie i zagrażające życiu infekcje.

 

Oporność E. coli na antybiotyki rośnie stabilnie od początku XXI wieku, pomimo prób jej zwalczania. W największym do tej pory badaniu genomu E. coli, które trwało ponad szesnaście lat, naukowcom udało się prześledzić rozprzestrzenianie się genów opornych na antybiotyki i wykazać, że geny te są przekazywane między szczepami E. coli.

 

W trakcie tego procesu autorzy odkryli, że oporne szczepy rozwinęły się mniej więcej w tym samym czasie, ale w populacji Wielkiej Brytanii rosły szybciej.

 

Wyniki prac pokazują, że śledzenie tych opornych szczepów jest ważne dla nadzoru i kontroli lekoopornych szczepów E. coli, które mogą powodować poważne zakażenia i śmiertelność. Ponadto zrozumienie, w jaki sposób te geny są przekazywane między szczepami i co doprowadziło do nabycia przez nie lekooporności, może pomóc w zapobieganiu rozwojowi szczepów opornych na antybiotyki.

 

Oporność wielolekowa (MDR) jest stosunkowo rzadka u bakterii. Jednak to nowe badanie wykazało, że linie, które wcześniej nie były związane z MDR, nabyły geny oporności na leki, co pokazuje zwiększoną zdolność E. coli do współdzielenia genów MDR, które poruszają się poziomo między szczepami.

 

Szczepionki Pfizer i BioNTech mogą wywoływać zapalenie mięśnia sercowego

Naukowcy z Izraela twierdzą, że szczepionka wyprodukowana przez firmy Pfizer i BioNTech, może narażać ludzi, na podwyższone ryzyko zapalenia mięśnia sercowego. W raporcie przedłożonym izraelskiemu Ministerstwu Zdrowia przedstawiono porażające dane, zgodnie z którymi, u jednego na 3000 i jednego na 6000 zaszczepionych mężczyzn w wieku od 16 do 24, rozwinął się ten rzadki stan.

 

Należy wspomnieć, że zgodnie z treścią raportu, większość przypadków była łagodna i ustępowała w ciągu kilku tygodni, co jest typowe dla zapalenia mięśnia. Izraelscy urzędnicy ds. zdrowia po raz pierwszy zgłosili ten problem w kwietniu, kiedy odnotowano ponad 60 przypadków. Wspomniany problem, dotyczył głównie młodych mężczyzn, którzy otrzymali drugą dawkę szczepionki kilka dni wcześniej.

Mniej więcej w tym samym czasie Departament Obrony USA zaczął śledzić 14 takich przypadków. W połowie maja amerykańskie Centrum Kontroli i Prewencji Chorób poinformowało, że również analizuje przypadki zapalenia mięśnia sercowego.

 

Urzędnicy Europejskiej Agencji Leków poinformowali o podobnym śledztwie, w okolicach 28 maja. W ich przypadku, zgłoszono aż 107 takich zachorowań, po podaniu szczepionki Pfizer-BioNTech. Oznacza to, że szansa na zachorowanie, wynosiła około 1 na 175 000 podanych dawek.

 

Tego typu rewelacje, zostały ujawnione w tym samym czasie, gdy Izrael i wiele krajów europejskich decyduje się na szczepienie dzieci i młodzieży. Izrael szczepi młodzież w wieku 16 lat i starszą od końca stycznia, a Ministerstwo Zdrowia tego kraju, ma rozszerzyć ten projekt dla dzieci w wieku 12 lat. Inne kraje, w tym Stany Zjednoczone i Kanada, rozpoczęły już szczepienie dzieci w tym wieku.

 

Co ciekawe, dziewięćdziesiąt procent przypadków zapalenia mięśnia sercowego wykrytych w Izraelu dotyczyło mężczyzn. Mimo iż ta choroba jest zwykle częstsza wśród młodych mężczyzn, wśród zaszczepionych, wskaźnik ten był od pięciu do 25 razy wyższy.

Przypadki zapalenia mięśnia sercowego po szczepionce Moderna, która nie jest stosowana w Izraelu, są również badane w Stanach Zjednoczonych. Nie jest jasne, dlaczego te dwie szczepionki, które opierają się na RNA (mRNA), mogą zwiększać ryzyko.

 

Jedną z możliwości jest to, że bardzo wysokie poziomy przeciwciał, które powstają u młodych ludzi, mogą prowadzić nadmiernej reakcji autoimmunologicznej, która zagraża sercu. Spośród około 40 przypadków zapalenia mięśnia sercowego, jakie zgłoszono w Izraelu, tylko nieliczne potrzebują kortykosteroidów, a większość wyzdrowiała całkowicie.

 

Zgłoszone przypadki dają jednak powód do refleksji dla władz tego kraju. Jednym z ważnych pytań jest to, czy opóźnienie drugiej dawki szczepionki może zmniejszyć potencjalne ryzyko. Spadek liczby przypadków zapalenia mięśnia sercowego wśród osób, u których druga dawka została opóźniona, może pojawić się w danych w nadchodzących miesiącach.

 

Naturalnie izraelskie Ministerstwo Zdrowia, nie rezugnuje ze szczepień i powtarza znaną z innych państw maksymę, wedle której korzyści ze szczepionki przewyższają wywoływane przez nią ryzyko, nawet dla młodych ludzi.

 

Prosty test moczu pozwala wykryć guza mózgu

Naukowcy z japońskiego Uniwersytetu Nagoya opracowali prosty test moczu, z którego pomocą można wykryć guza mózgu w bardzo wczesnym stadium. Pierwsze eksperymenty wykazały wysoką dokładność tej metody diagnostycznej.

 

 

Wczesna diagnoza nowotworów mózgu jest zazwyczaj trudna. Większość ludzi poddaje się tomografii komputerowej lub rezonansowi magnetycznemu dopiero po wystąpieniu objawów, m.in. zaburzeń ruchu i mowy. Z kolei po wykryciu, guzy w wielu przypadkach są już zbyt duże i nie można ich całkowicie usunąć, a to zmniejsza szanse na przeżycie. Dlatego dokładne, proste i niedrogie metody mają kluczowe znaczenie w leczeniu i zapobieganiu nowotworów mózgu.

 

Naukowcy z Uniwersytetu Nagoya właśnie opracowali taką metodę. Jest to prosty test moczu, który wykorzystuje mikroRNA jako markery komórek nowotworowych mózgu. Cząsteczki te wydzielają różne komórki, pozostają stabilne i nieuszkodzone w pęcherzykach zewnątrzkomórkowych w płynach biologicznych, m.in. w krwi i moczu.

Co istotne, mocz można bez większego trudu pozyskać z ludzkiego ciała, jednak pozyskanie mikroRNA z moczu było znacznie większym wyzwaniem. Sukces japońskich badaczy polega właśnie na tym, że opracowali specjalne urządzenie, które pozwala wyodrębnić mikroRNA z moczu w odpowiedniej postaci i ilości. Co więcej, ich wynalazek jest łatwy w sterylizacji i może być masowo produkowany, a to oznacza, że nadaje się do rzeczywistego użytku medycznego. Przyrząd ten pozwala wyekstrahować znacznie większą różnorodność i ilość mikroRNA z jednego mililitra moczu w porównaniu z konwencjonalnymi metodami.

 

Wstępne eksperymenty przeprowadzone z udziałem pacjentów z guzami mózgu i zdrowych wykazały, że sam mocz w zupełności wystarcza jeśli chodzi o diagnostykę tych nowotworów. Testy moczu pozwoliły wykryć guza mózgu wśród chorych pacjentów z dużą dokładnością, sięgającą aż 97% - bez względu na wielkość i złośliwość nowotworów. Tym samym potwierdzono, że obecne w moczu mikroRNA są obiecującym biomarkerem guzów mózgu

 

Opracowano tabletkę, która odbudowuje szkliwo zębów

Naukowcy z University of Washington opracowali eksperymentalną tabletkę, która naprawia szkliwo i wzmacnia zęby. Spodziewane są badania kliniczne tabletek w postaci miętowych „cukierków”. Tabletka wykorzystuje genetycznie zmodyfikowane białko, które wiąże się z zębami i dodaje do nich cienką warstwę nowego szkliwa. Dodatkowo tabletka zawiera jony fosforu i wapnia, które są budulcem szkliwa zębów.

 

Jeśli zbliżające się badania kliniczne potwierdzą skuteczność metody, może to być pierwszy zabieg, który naprawdę przywraca szkliwo zębów, a nie tylko je konserwuje. Naukowcy z University of Washington przetestowali już tabletki na zębach pobranych od ludzi, świń, szczurów, w tym żywych szczurów. Badania przedkliniczne pokazują, że jedna tabletka dziennie wystarcza do utrzymania szkliwa zębów w normalnym stanie.

 

Dodatkowo, zdaniem naukowców, druga pigułka dziennie przywraca cenną powłokę ochronną zębów o kilka mikronów. Dodatkową zaletą tych tabletek jest to, że nowa emalia, którą produkują, ma naprawdę biały kolor, ponieważ jest zupełnie nowa. Zespół planuje rozwijać tabletki, pasty do zębów i żele w przyszłych pracach zgodnie z opisem, przenosząc opiekę dentystyczną na zupełnie nowy poziom, ponieważ nacisk zostanie położony z zachowania szkliwa na odbudowę szkliwa.

 

Według naukowców badania kliniczne potrwają nie dłużej niż trzy miesiące. Wyniki są niewątpliwie oczekiwane z dużym zainteresowaniem środowiska stomatologicznego.

Medyczna sensacja! 37-latka urodziła dziesięcioraczki!

Żyjemy w świecie wielu anomalii medycznych, ale ostatnie doniesienia ze świata wskazują na nasilenie zjawisk ekstremalnych. Najpierw w maju, media na całym globie informowały o 25-letniej kobiecie z Mali, która urodziła dziewięcioraczki - 5 dziewczynek  i 4 chłopców, choć USG wskazywało na 7 dzieci.Teraz dotychczasowy rekord został pobity przez 37-letnią obywatelkę RPA.

 

Urodziła ona w sposób naturalny dziesięcioraczki - 3 dziewczynki i 7 chłopców, choć lekarze wykonujący USG, doliczyli się „tylko” szóstki dzieci! Ponoć ojciec potomstwa nie kryje radości. Trudno raczej przypuszczać, że gdyby taka sytuacja zdarzyła się w Polsce, to rodzice skakaliby ze szczęścia, nawet mimo 500+. Po wzbudzeniu sensacji, przyjdzie bowiem proza życia, a uspokajanie 10 płaczących dzieci na raz, raczej nie będzie przyjemne. Swoją drogą ciekawe czy za miesiąc nie okaże się, że i ten rekord jest już nieaktualny?


Źródło: AFRICAN NEWS AGENCY