Wrzesień 2022

Witamina K2 – mało znana witamina, która może uratować zdrowie

Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z korzyści dla zdrowia, jakie oferuje witamina K2. Chociaż została opisana na początku XX wieku, przez wiele lat nie było szczegółowych badań, co skutkowało niedocenieniem jej roli zarówno w środowisku medycznym, jak i w świadomości społeczeństwa.

 

Witamina K w medycynie znana jest przede wszystkim jako jeden ze związków odpowiedzialnych za prawidłowy przebieg procesu krzepnięcia krwi. I chociaż jest to ważne zadanie, nie jedyne. Na ogół witaminę K utożsamia się z formą K1, a w rzeczywistości występują  dwie formy, z których ta druga jest mniej znana i znacznie ważniejsza.

 

Witamina K1 - występuje głównie w zielonych warzywach. Przechodzi bezpośrednio do wątroby i bierze udział w procesie krzepnięcia krwi. Rzadko występują jej niedobory.

Witamina K2 - powstaje w wyniku fermentacji bakterii. Jest obecna w sfermentowanej żywności, zwłaszcza serach i w japońskiej soi, która jest zdecydowanie najbogatszym źródłem witaminy K2 – jest to forma MK-7 powstała z ekstrakcji z fermentowanej japońskiej soi „Natto”. Niewielkie jej ilości znajdują się także w jajkach, mleku i mięsie. Często występują niedobory tej witaminy.

 

W społeczeństwach zachodnich występuje znacznie większe ryzyko osteoporozy i chorób układu sercowo-naczyniowego niż u mieszkańców Azji, co wynika przede wszystkim z innej diety. Zwrócono uwagę, iż ponad 80% witaminy K w typowej zachodniej diecie jest przyjmowane w postaci witaminy K1.

 

Witamina K2 a zdrowie człowieka

Dotychczas uważano, że ze prawidłowy stan kości odpowiada wystarczająca ilość wapnia i witaminy D. Terapia witaminą K2 wraz z suplementacją wapnia i witaminy D znacznie zmniejszyła ryzyko złamań kości u starszych ludzi. Witaminy grupy K2 wspomagają utrzymanie prawidłowego stanu fizjologicznego kości. Niewystarczająca ilość witaminy K2 prowadzi do zmniejszenia gęstości mineralnej kości, co jest kluczowym czynnikiem rozwoju osteoporozy.

 

Wapń jest niezbędny dla zdrowia kości, ale nieprawidłowy metabolizm wapnia może prowadzić do osteoporozy i choroby sercowo-naczyniowej. Wapń w organizmie kumuluje się głównie w kościach i zębach. Nieprawidłowe odkładanie się wapnia może występować również w wewnętrznej powłoce tętnic, w warstwie mięśniowej tętnic i w zastawkach serca. Witamina K2 kontroluje wszystkie przypadki nieprawidłowego kumulowania się wapnia. Wapń może osadzać się w naczyniach krwionośnych powodując ich zwapnienie i w efekcie rozwój płytki miażdżycowej. Suplementacja witaminą K2 zmniejszała ilość wapnia akumulowanego w obrębie naczyń sercowych, zmniejszając ryzyko choroby niedokrwiennej serca aż o 50%. Poprawia się elastyczność naczyń i ich przepustowość.

 

Ochronny wpływ witaminy K2 na układ krążenia potwierdziło badanie przeprowadzone w Holandii w latach 90’. Badaniem objęto 4800 osób w wieku 55-70 lat. Wykazano, iż przyjmowanie witaminy K2 zmniejsza ryzyko wystąpienia choroby niedokrwiennej serca o 50%. Konsumpcja witaminy K1 nie wywołała podobnego efektu.

 

Rekomendowane dzienne spożycie wynosi 100mcg (mikrogramów). Witamina K2 jest szczególnie polecana w przypadkach, gdy choruje się na osteoporozę, choroby serca, Alzheimera, stwardnienie rozsiane i cukrzycę. Należy pamiętać również, że przy uzupełnianiu niedoborów witaminy K2, równocześnie należy suplementować witaminę D, bo działają one w synergii oraz przyjmować tłuszcz, gdyż jest ona rozpuszczalna w tłuszczach. Na szczególną uwagę zasługuje naturalna witamina K2 w postaci MK-7.

 

 

Pospolite zioło okazało się skuteczne przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby typu C

Aktywne osty mają także działanie przeciwwirusowe i mogą być nawet stosowane w leczeniu wirusowego zapalenia wątroby typu C, co okazało się niespodzianką dla naukowców.

 

Naukowcy przypadkowo odkryli przeciwwirusowe działanie sylibininy, głównego składnika ostropestu plamistego (Silybum marianum (L.) Gaertner), rośliny leczniczej, która ma długą historię zastosowań medycznych. Badania kliniczne wykazały również, że składnik aktywny ostropestu plamistego działa nawet przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby typu C.

 

Profesor Peter Ferenci z Uniwersytetu Medycznego w Wiedniu uważa swoje odkrycie za przypadkowe.

„W rzeczywistości chcieliśmy przetestować zupełnie inną hipotezę w małym badaniu klinicznym. Chcieliśmy pokazać, że sylibinina, główny składnik ekstraktu z ostropestu plamistego, zmniejsza proces oksydacyjny komórek wątroby i zwiększa efekt standardowej terapii interferonem” - tłumaczy Ferenci.

Jednak naukowcy nie byli w stanie wykazać właściwości antyoksydacyjnych sylibininy, ale jej działanie przeciwwirusowe było widoczne. „Pilotażowe” badanie pokazało, że sylibinina „wykazuje znaczące działanie przeciwwirusowe”.

 

W eksperymencie wzięło udział dwadzieścia osób, w leczeniu których nie zaobserwowano dodatniej dynamiki. Pacjentów podzielono na cztery grupy i w ciągu dwóch tygodni podano im różne stężenia sylibininy, tj. 5, 10, 15 lub 20 mg sylibininy na kilogram masy ciała. Naukowcy potwierdzili przeciwwirusowe działanie ekstraktu z ostropestu plamistego. Przy najwyższej dawce liczba wirusów wynosiła tylko jedną tysięczną początkowego poziomu.

 

Ponadto u siedmiu z dwudziestu pacjentów działanie sylibininy trwało dwanaście tygodni. Jednakże, co podkreśla naukowiec, substancja aktywna z ostu jest uważana jedynie za uzupełnienie standardowej terapii. O dobroczynnych właściwościach ostropestu plamistego wiedzą fitoterapeci. Lekarze znają właściwości rośliny jako dodatek przy leczeniu wielu chorób.

 

Na przykład ostropest plamisty jest skuteczny w zatruciu, upośledzeniu czynności nerek, cukrzycy, wspomaga regenerację wątroby po każdym uszkodzeniu, stymuluje uszkodzone komórki wątroby do regeneracji, działa przeciwzapalnie w różnych chorobach, poprawia trawienie i normalizuje skład żółci. Wynika to w szczególności z aktywnych składników, które tworzą owoce ostropestu.

 

Substancje aktywne z ostu mają również działanie przeciwwirusowe i mogą być nawet stosowane w leczeniu wirusowego zapalenia wątroby typu C i to jest wielkie zaskoczenie oraz niespodzianka dla naukowców.

 

Miód zabija bakterie lepiej od antybiotyków

Odporność bakterii na obecne antybiotyki staje się coraz większym problemem. Jednak jak się okazuje, rozwiązanie tego problemu jest dosłownie w zasięgu ręki, a uniwersalnym i zarazem naturalnym lekarstwem, które pomoże nam zwalczyć te patogeny, jest miód.

 

Badania przedstawione na 247 Narodowym Spotkaniu Amerykańskiego Towarzystwa Chemicznego (ACS) wskazują, że to naturalne lekarstwo może pomóc w zwalczaniu bakterii i to na kilka różnych sposobów. Jednym z nich jest wysokie stężenie cukru, które wywiera działanie osmotyczne, wysysając wodę z komórek bakteryjnych, powodując ich odwodnienie i śmierć.

 

Autor badania, Dr. Susan M. Meschwitz twierdzi, że miód posiada unikalną zdolność do zwalczania infekcji na wielu poziomach, utrudniając patogenom rozwinięcie odporności. Jak wynika z badań, miód potrafi zahamować tworzenie się tzw. biofilmu, czyli błony biologicznej bakterii, która po części odpowiada za jej wysoką odporność na czynniki bakteriobójcze.

 

Co więcej, ten naturalny antybiotyk zakłóca sposób porozumiewania się między patogenami, tzw. quorum sensing, który odbywa się za pomocą związków chemicznych. Dzięki temu, bakterie stają się mniej złośliwe i bardziej podatne na konwencjonalne antybiotyki.

 

Odkryto również, że miód, który zawiera różne rodzaje przeciwutleniaczy, w przeciwieństwie do antybiotyków nie atakuje procesów rozwojowych bakterii, przez co nie rozwijają one swojej odporności. Dr. Meschwitz dodała, że wiele badań laboratoryjnych i ograniczonych badań klinicznych wykazały antybakteryjne, przeciwgrzybiczne i przeciwwirusowe właściowści miodu.

 

Mleko zwiększa ryzyko śmiertelnej choroby: lekarze ujawnili jego szkodliwość

Mleko jest częścią życia miliardów ludzi na naszej planecie. Pewne jest, że codziennie spożywają go miliony mężczyzn. Jednak niewiele osób wie, że zwykła substancja może mieć zły wpływ na gruczoł krokowy.

Gruczoł krokowy jest organem w męskim ciele związanym z pęcherzem. Nowe badanie przeprowadzone przez grupę naukowców z Loma Linda University of Health ze Stanów Zjednoczonych wykazało, że picie dużych ilości mleka zwiększa ryzyko zachorowania na raka prostaty. Wyjaśnia to fakt, że produkt zawiera specjalne hormony, ponieważ około 75% krów mlecznych jest w ciąży. Do takich wniosków doszli amerykańscy autorzy po ośmioletnim badaniu 28 000 mężczyzn.

 

Wywiady i ankiety przeprowadzono z mężczyznami. Wyniki badania wykazały, że mężczyźni, którzy spożywali około 430 gramów produktów mlecznych dziennie (1 ¾ szklanki mleka) mieli o 25% wyższe ryzyko zachorowania na raka prostaty niż mężczyźni, którzy spożywali tylko 20,2 gramów produktów mlecznych dziennie (1/ 2 szklanki mleka). 

„Nasze wyniki dodają istotną wagę innym dowodom, że regularne spożywanie dużych ilości mleka jest czynnikiem ryzyka raka prostaty” – powiedział dr Gary Fraser, MBChB, główny badacz i profesor w Loma Linda University School of Medicine. Jak zmniejszyć ryzyko raka prostaty?

Fraser radzi mężczyznom z rodzinną historią raka prostaty lub innymi czynnikami ryzyka, aby byli „ostrożni” w spożywaniu nawet umiarkowanych ilości mleka krowiego w ramach diety. „Jeśli uważasz, że ryzykujesz powyżej średniej, rozważ soję, owies, orzechy nerkowca i inne alternatywy dla mleka.

Medyczna marihuana nie wpływa negatywnie na umiejętności prowadzenia pojazdów nawet przy najwyższych dawkach

Mówimy o kannabidiolu, który jest przepisywany na epilepsję, przewlekły ból i inne schorzenia. Naukowcy po raz pierwszy eksperymentalnie odkryli, że jego stosowanie w czystej postaci jest bezpieczne podczas prowadzenia samochodu i nie obniża funkcji poznawczych człowieka.

Wiadomo, że kannabidiol nie ma właściwości odurzających, ale jego wpływ na kondycję człowieka w różnych warunkach domowych, takich jak prowadzenie samochodu, jest wciąż ustalany. Naukowcy z Australii postanowili lepiej zbadać tę kwestię i przetestowali różne dawki kannabidiolu dla osób w warunkach drogowych.

 

Przetestowali dawki od 15 mg, które są sprzedawane w Australii bez recepty, do 1500 mg, które są przepisywane na epilepsję, przewlekły ból, zaburzenia snu, lęki i inne schorzenia. Uczestnicy otrzymali warunki jazdy, w których musieli zademonstrować swoje umiejętności na różnych drogach. Wyniki, opublikowane na stronie Uniwersytetu w Sydney, porównano z placebo.

 

Stężenia kannabidiolu w osoczu mierzono w różnym czasie, ponieważ wartości szczytowe są zwykle osiągane w ciągu 3-4 godzin po podaniu doustnym. Naukowcy potwierdzili, że żadna z dawek nie działała odurzająco, nie pogarszała umiejętności prowadzenia pojazdów i nie upośledzała zdolności poznawczych.

 

Należy podkreślić, że wyniki nie uwzględniały działania innych leków, które mogą być dodatkowo przepisywane, dlatego tacy pacjenci powinni skonsultować się z lekarzem w sprawie swojej decyzji – dodają autorzy badania. Wcześniej odkryli dwa rzadkie kannabinoidy, które są skuteczne przeciwko zespołowi Draveta, najbardziej nieuleczalnej postaci padaczki.

 

Ujawniono możliwy sposób na przedłużenie życia

Naukowcy z Instytutu Biologii Starzenia im. Maxa Plancka w Niemczech ujawnili, że nawet krótkotrwałe stosowanie rapamycyny może być skutecznym sposobem na przedłużenie życia bez skutków ubocznych. Wyniki badań opublikowano w czasopiśmie Nature Aging.

Rapamycyna jest inhibitorem wzrostu komórek i lekiem immunosupresyjnym stosowanym w leczeniu raka i stosowanym po przeszczepach narządów. Wykazano również, że jest w stanie przedłużyć życie, jednak dawki kliniczne mogą powodować niepożądane skutki uboczne. W nowej pracy naukowcy odkryli, przy jakich minimalnych dawkach rapamycyny może dawać takie same efekty, jak w przypadku leczenia przez całe życie.

 

Naukowcy przetestowali różne odstępy czasowe krótkotrwałego podawania leku muszkom owocowym i odkryli, że krótkie, dwutygodniowe leczenie rapamycyną młodych dorosłych much chroniło je przed patologią jelit związaną z wiekiem i przedłużaniem życia. Ponadto trzymiesięczne leczenie młodych dorosłych myszy, począwszy od trzeciego miesiąca życia, miało podobny pozytywny wpływ na zdrowie jelit, gdy były one w średnim wieku. Leczenie rapamycyną w późniejszym wieku nie przyniosło efektu.

 

Naukowcy podkreślają, że ważne jest, aby dowiedzieć się, czy możliwe jest uzyskanie efektu geroprotekcyjnego rapamycyny u myszy i ludzi poprzez rozpoczęcie leczenia w późniejszym wieku, ponieważ najlepiej byłoby skrócić czas leczenia do minimum.

Niedrogi lek zapoczątkował regenerację serca po zawale

Najpierw naukowcy odkryli ważną rolę hormonów stresu w regeneracji serca, a następnie zablokowali nowy mechanizm, który doprowadził do naprawy tkanek. Eksperymenty wykorzystywały lek zatwierdzony przez ludzi, więc nowa strategia potencjalnie otwiera niedostępne wcześniej możliwości leczenia udaru i zawału serca.

 

Międzynarodowy zespół naukowców kierowany przez naukowców z Uniwersytetu Bolońskiego odkrył, że glikokortykoidy działają jak hamulec zdolności regeneracyjnych serca, podczas gdy ich blokowanie sprzyja naprawie tkanek. Hormony steroidowe, glikokortykoidy, odgrywają ważną rolę w rozwoju, metabolizmie, regulacji homeostazy i radzeniu sobie ze stresem.

 

Po pierwsze, naukowcy stwierdzili wzrost aktywności glukokortykoidów w okresie poporodowym i zasugerowali, że przyczyniają się one do dojrzewania komórek mięśnia sercowego kosztem ich replikacji i proliferacji. Obserwacje na myszach laboratoryjnych potwierdziły tę hipotezę.

 

Następnie usunęli receptor glukokortykoidowy z myszy z zawałem mięśnia sercowego, co doprowadziło do regeneracji tkanki serca w ciągu kilku tygodni. Podobne wyniki osiągnięto w przypadku leku będącego inhibitorem receptora, który jest już zatwierdzony do leczenia ludzi.

 

Teraz naukowcy pracują nad zbadaniem wszystkich szczegółów mechanizmu regeneracji, aby znaleźć dodatkowe bodźce regeneracyjne do bardziej efektywnego powrotu do zdrowia po udarze i zawale serca. Jeśli się powiedzie, ich podejście może pomóc milionom pacjentów w zapobieganiu niewydolności serca i innym poważnym chorobom serca.

 

 

Naukowcy odkryli, w jaki sposób czerwone mięso prowadzi do zawałów serca i udarów

Eksperci z Cleveland Clinic odkryli, że zamiłowanie do czerwonego mięsa jest obarczone zwiększonym ryzykiem zawału serca i udaru mózgu z powodu wytwarzania substancji, która uszkadzają układ sercowo-naczyniowy podczas trawienia. Poinformowano o tym w nowym artykule opublikowanym w czasopiśmie Nature Microbiology.

Wcześniej ta sama grupa badaczy zauważyła, że ​​N-tlenek trimetyloaminy – produkt uboczny powstający, gdy bakterie jelitowe trawią pewne składniki odżywcze z czerwonego mięsa i innych pokarmów zwierzęcych – zwiększa ryzyko udaru mózgu i chorób serca. W procesie przekształcania karnityny w TMAO powstaje pośredni metabolit gamma-butyrobetaina.

 

Wiele drobnoustrojów może przekształcić karnitynę w gamma-butyrobetainę, ale tylko kilka z nich przekształca następnie gamma-butyrobetainę w TMAO. Najczęściej robi to bakteria Emergencia timonensis, która występuje w dużych ilościach w kale wszystkożerców, a w małych w kale wegetarian.

 

Naukowcy pobrali próbki osocza na czczo od prawie 3000 ochotników i zbadali zawartość gamma-butyrobetainy w próbkach. Porównując poziomy gamma-butyrobetainy z danymi klinicznymi, naukowcy odkryli, że im wyższy poziom we krwi, tym częściej uczestnicy badania doświadczali udarów, zawałów serca i innych chorób sercowo-naczyniowych.

 

Eksperymenty na myszach i badanie kału uczestników badania wykazały, że wzrost stężenia bakterii Emergencia timonensis przyczynia się do wyraźniejszego przetwarzania gamma-butyrobetainy w TMAO. Naukowcom udało się zidentyfikować klaster sześciu genów w mikroorganizmach jelitowych odpowiedzialnych za wykorzystanie gamma-butyrobetainy. Okazało się, że obecność gamma-butyrobetainy sprzyja aktywnej pracy wszystkich sześciu genów, z których cztery odgrywają główną rolę w konwersji gamma-butyrobetainy do TMAO.

 

Naukowcy uważają, że odkryty zespół genów może w przyszłości stać się celem do walki z jednym z czynników chorób układu krążenia. W międzyczasie zalecają nie nadużywać czerwonego mięsa - drób i ryby mogą stać się bezpieczniejszymi źródłami białka.

Burze słoneczne są przyczyną wielu dodatkowych zgonów rocznie

The New Scientist donosi, że burze słoneczne, które oddziałują z polem magnetycznym Ziemi, mogą rocznie spowodować nawet 5500 zgonów z przyczyn sercowo-naczyniowych w samym USA.

Słońce przechodzi przez cykle wysokiej i niskiej aktywności, które powtarzają się mniej więcej co 11 lat. W okresach wysokiej aktywności wyrzuca naładowane cząstki i namagnesowaną plazmę, które mogą wpływać na pole magnetyczne Ziemi. Te tak zwane burze słoneczne mogą zakłócać nasze sieci energetyczne i wyłączać satelity na orbicie Ziemi. Kilka badań wskazuje również, że burze zwiększają ryzyko chorób sercowo-naczyniowych. Zmiany w zachowaniu Słońca są w stanie wpływać na zdrowie człowieka, a zwłaszcza jego układ krążenia.

 

Do podobnych wniosków doszli też jakiś czas temu Rosjanie podczas eksperymentu MARS 500 gdzie kilku ochotników badano regularnie i można było znaleźć korelację między aktywnością słoneczną a wynikami. W tym przypadku szczególnie warte uwagi jest stwierdzenie, że w istotny sposób zmienia się prędkość przepływu krwi. Zaobserwowano to zwłaszcza w naczyniach włosowatych, ponieważ uczestnicy eksperymentu mieli badanie dłonie za pomocą specjalnego urządzenia.

 

Według Tigrana Poghosyana, w okresie aktywności słonecznej i aktywności geomagnetycznej ludzie częściej zapadają na choroby serca. Lekarz powiedział, że okres ten może być trudny dla niektórych i często trzeba stosować jakąś medycynę prewencyjną, bo stan zdrowia osób wrażliwych na aktywność słoneczną może się szybko pogarszać

 

Pogosyan powiedział również, że aktywność słoneczna wpływa niemal na każdego.  Może być wyrażona w różny sposób, na przykład w formie depresji, niechęci do otoczenia czy potrzeby snu.  Doświadczenie pokazuje, że w tym czasie wzrasta też liczba nagłych zgonów.

 

Lekarz zauważył również interesujący fakt, że osoby urodzone w okresie minimum aktywności słonecznej, są bardziej wrażliwe na te zmiany.  Są to ludzie, którzy urodzili się w latach 1953, 1963, 1964, 1965, 1974, 1975, 1985, 1986, 1995, 1996, 2001 i 2002.  W opinii lekarza istnieje także czynnik genetyczny. Według niego Ormianie są najbardziej wrażliwi na rozbłyski słoneczne.

Genetycy odkryli u współczesnych ludzi geny neandertalskie, które powodują, że leki są dla nich toksyczne

Grupa naukowców z Instytutu Antropologii Ewolucyjnej Towarzystwa Maxa Plancka zidentyfikowała u neandertalczyków dwa typy genów, które zakłócają normalne wchłanianie leków. 

 

Współczesny ludzki genom zawiera ślady genów neandertalskich. Przypuszczalnie mogłoby to wyjaśniać różnice w skuteczności terapeutycznej leków u różnych osób.

 

Odkryte warianty genetyczne CYP2C8*3 i CYP2C9*2 zmniejszają aktywność kluczowych enzymów odpowiedzialnych za wchłanianie szeregu różnych leków dla diabetyków, leków przeciwzapalnych, chemioterapeutycznych oraz statyn obniżających poziom cholesterolu. Leki te mogą być toksyczne dla niektórych osób z pewnymi rodzajami niskiej aktywności enzymatycznej.

 

Aby dojść do tych wniosków, naukowcy porównali ludzkie sekwencje genomowe zaczerpnięte z projektu 1000 Genomów (szczegółowy katalog ludzkiej zmienności genetycznej) z odpowiadającymi im sekwencjami ze wszystkich dostępnych genomów neandertalczyków. Naukowcy szacują, że około 12% populacji europejskiej może być nosicielami tych wariantów genetycznych.

 

Badanie zostało opublikowane w czasopiśmie Pharmacogenomics.